Święta Bożego Narodzenia spędzamy zwykle u mojej babci. Zbiera się wówczas cała rodzina przy wielkim, suto zastawionym stole. Króluje na nim obowiązkowo dwanaście potraw, tak skrupulatnie przygotowywanych przez babcię. Pod obrusem znajduje się sianko, roztaczając woń łąki i lata. W rogu wielka, naturalna choinka, a na niej ciastka, jabłka, cukierki i wszelkiego rodzaju zabawki wykonane ze słomy. Pod choinką morze prezentów – paczuszek małych i dużych z barwnymi kokardami. Z jakąż to niecierpliwością czekamy na pierwszą gwiazdkę, aby dobrać się do nich. Ile jest śmiechu i radości. Ile potem zabawy.
Wieczór ten to życzenia składane przy łamaniu się opłatkiem. Łzy mamy, gdy rozczulona przyjmuje od nas proste życzenia zdrowia i pomyślności, ale składane z tak wielkim namaszczeniem, że o większe trudno. Kolędy wspólnie śpiewane. Pasterka w naszym małym kościółku.
To wieczór, pełen magii i tajemnicy. Ten smak, zapach, dźwięk, cały ten obraz zapamiętam na zawsze. Tęsknię za nim i próbuję go odnaleźć w dzisiejszych potrawach i atmosferze świąt.