Odpowiedź :
Odpowiedź:
Przesłuchania
(1) Jedyne, czego pragnąłem, to spać, spać i jeszcze raz spać. Nie umiem fizycznie opanować
dwóch rzeczy: przerwanego snu i pełnego pęcherza. Obie groziły mi jednocześnie, gdy
przebudzony wśród nocy siadałem na twardym stołku naprzeciwko sędziego śledczego, zwróciwszy
twarz prosto w kierunku żarówki o niesamowitej mocy.
(2) Pierwsza hipoteza oskarżenia opierała się na dwóch dowodach rzeczowych: wysokie buty
z cholewami, w których młodsza siostra wyprawiła mnie po klęsce wrześniowej w świat,
miały świadczyć, że jestem majorem wojsk polskich, a pierwsza część nazwiska w brzmieniu
rosyjskim (Gerling) kojarzyła mnie niespodzianie z pewnym marszałkiem lotnictwa niemieckiego.
Logiczna konkluzja brzmiała: jest oficerem polskim na usługach wrogiego wywiadu niemieckiego.
Jaskrawe niedokładności w obu przesłankach pozwoliły nam jednak stosunkowo szybko uporać się
z tym ciężkim zarzutem. Pozostał bezsporny fakt – usiłowałem przekroczyć granicę państwową
Związku Sowieckiego i Litwy. – Po cóż to, jeśli można wiedzieć? — Żeby się bić z Niemcami.
– A czy wiadomo mi, że Związek Sowiecki zawarł pakt przyjaźni z Niemcami? – Tak, ale
wiadomo mi również, że Związek Sowiecki nie wypowiedział wojny Anglii i Francji. – To nie ma
znaczenia. – Jak brzmi ostatecznie akt oskarżenia? – Zamierzał przekroczyć granicę sowieckolitewską, aby prowadzić walkę ze Związkiem Sowieckim. – Czy nie można by słów ze Związkiem
Sowieckim zamienić na słowa z Niemcami? – Uderzenie otwartą dłonią na odlew otrzeźwiło mnie
z miejsca. To wychodzi na jedno – pocieszył mnie sędzia śledczy, gdy podpisywałem przedłożony
dokument. (...)
(3) Skatowany do utraty przytomności, bity na nowo po otrzeźwieniu wiadrem zimnej wody,
z oczami ledwie widzącymi przez szpary w plastrze zakrzepłej krwi i ustami obrzękłymi
od poszarpanych dziąseł i chwiejących się zębów – Kostylew nie przyznawał się do winy z uporem,
który rósł w miarę, jak potęgowały się zadawane mu cierpienia. Jakże skomplikowanym
i nieobliczalnym mechanizmem jest organizm ludzki! To prawda, że istnieje w nim pewna
określona granica wytrzymałości, ale przekroczywszy ją trzeba się liczyć tyleż samo z załamaniem,
co z nieoczekiwanym buntem, który jest formą znieczulenia in extremis. Stan trwałego otępienia,
spowodowany przerwaniem pierwszej linii oporu fizycznego i zmiażdżeniem wszystkich gniazd,
które wraz z bólem emitowały rozkaz poddania się, kończy się zazwyczaj zupełnym paraliżem woli
i zwichnięciem kręgosłupa, równie teraz bezużytecznego, jak przetrącony patyk w szmacianej
kukle; ale bywa niekiedy i tak, że zdrętwiały od bicia organizm powtarza machinalnie ostatnie
zapamiętane wysiłki broniącej się rozpaczliwie świadomości, niby odruchy warunkowe ciała
pogrążonego już w agonii. Kostylew pamiętał tylko jedno: że cedził z zaciekłą determinacją przez
zaciśnięte kurczowo zęby Jestem niewinny, nie byłem nigdy szpiegiem. Zemdlał – tym razem
na długo – w chwili, gdy krzyknąwszy po raz ostatni nie poczuł, jak od konwulsyjnego skurczu
szczęk ustępują nagle przednie zęby, i dusząc się wypluł je wraz z falą ciepłej krwi i wymiotów,
która przedarła się przez zatkany przełyk i bluznęła na ścianę jak nafta z przewierconego szybu.
Poczuł pewną ulgę i pogrążył się w ciemności. To go uratowało. Gdy ocknął się po paru dniach
w szpitalu więziennym, był już umyty i zabandażowany.
(4) Na następnym przesłuchaniu sprawa szpiegostwa ustąpiła miejsca ogólnikowej rozmowie na
temat poglądów politycznych Kostylewa. Było jasne, że NKWD nie chciało odesłać go w takim
stanie do Szkoły Morskiej i postanowiło przestawić śledztwo na inny tor. Nie mogło być już mowy
o uratowaniu zmasakrowanej twarzy młodego inżyniera sowieckiego, ale można było jeszcze
uratować twarz potężnej instytucji, która od dwudziestu lat stała czujnie na straży Rewolucji. Teoria
prawa sowieckiego opiera się na założeniu, że nie ma ludzi niewinnych. Sędzia śledczy więc, gdy
dostaje w ręce oskarżonego, może ostatecznie po długich badaniach zrezygnować z postawionego
na wstępie zarzutu, ale to nie znaczy, żeby miał nie spróbować szczęścia gdzie indziej. Więźniowie
śledczy znaleźli dla tego osobliwego procederu świetne określenie: co ci przyczepili? pytają
powracających z przesłuchania towarzyszy. W rezultacie wyrok skazujący jest zawsze czymś
nie wiem czy to o to chodziło ale myślę ze dobrze podałam