Odpowiedź :
Był to jesienny listopadowy wieczór. Ludzie z wioski zaczęli się schodzić do miejscowej kaplicy. Tam czekał już Guślarz, przewodnik całego obrzędu Dziadów. Gdy wszyscy zebrali się już, uroczystość rozpoczęła się. Guślarzowi wywołującemu duchy towarzyszył chór wieśniaków. Jako pierwszych wezwał Józia i Rózię. Były to dzieci, które za życia nie zaznały cierpienia, dlatego ich dusza nadal błąkała się po świecie. Kolejną zjawą było widmo złego pana, skazanego za zadawanie wielu cierpień innym. Otoczony był gromadą ptaków, w które zaklęte były dusze ofiar zabójcy. Ostatnim, a przynajmniej tak się wydawało, był duch pasterki Zosi. Przyczyną jej błąkania się było to, iż za życia nie wyszła za mąż i nie wydała potomstwa. Niespodziewanie pojawił się jeszcze jeden upiór.
Był odziany w czarne łachmany i kroczył ku jednej z wieśniaczek.
Nie zważał na przekleństwa i prośby Guślarza oraz towarzyszącego mu chóru. Będąc przy kobiecie wskazał na swoje zranione serce. Ona jednak była w szoku.
Obrzęd Dziadów dobiegł końca.
Był odziany w czarne łachmany i kroczył ku jednej z wieśniaczek.
Nie zważał na przekleństwa i prośby Guślarza oraz towarzyszącego mu chóru. Będąc przy kobiecie wskazał na swoje zranione serce. Ona jednak była w szoku.
Obrzęd Dziadów dobiegł końca.