Odpowiedź :
Była sobota. Mój ulubiony dzień. Przetarłem oczy, spojrzałem na zegarek było wcześnie. Siódma. Nie chciało mi się wstawać. Postanowiłem spać dalej...
Rzuciłem tylko okiem z łóżka w stronę okna, licząc na to, że może przez szparę w zasłonkach zobaczę, jaki wstaje dzień. Zasłonka jednak dziwnie się poruszyła, a za nią... stanęła moja znienawidzona pani od matematyki.
- Pani Dębicka ? Tu ? Jest sobota ?! - zapytałem przerażony - Pani tu stała całą noc za zasłonką ?!
Nauczyciekla skinęła głową.
- Jak to ? Nachodzi pani człowieka w prywatnym domu ? To...to jest mój pokój. I wcale nie muszę dzisiaj odrabiać dziś lekcji, bo jest sobota. A tak w ogóle... zacząłem odrabiać już wczoraj. Już mi nie dużo zostało.
- Ale ja tu jestem po coś innego, nie przeszkadzaj sobie, śpij, ja tu tylko liczę wzory na twoich zasłonach.
- Wzory ? Moja zasłonka jest w kwiaty, nie we wzory - spojrzałam i zdębiałam.
Moje zasłonki były pełne wzorów... matematycznych, na pola i obwody figur.
- Co pani zrobiła z tymi firankami? Mama się nie ucieszy - zaznaczyłem.
- Wiem, że piszesz ściągawki, więc postanowiłam cię naśladować i podarować ci ściągawkę nocną.
Nagle usłyszałem jakiś dziwny dźwięk, jakby dzwonek.
- Odlatuję - powiedziała pani Dębicka i wyleciała przez okno... na miotle.
Zawsze mówiłem, że jest wiedźmą ale nie o to, mi chodziło - pomyślałem.
Spojrzałem na zasłony. Niestety, wzory na pola i obwody nadal kuły mnie w oczy.
Znowu usłyszałem charakterystyczny dźwięk. Dzwonek ? Może ona znowu tu przyleci. O nie !
- Synku ! - usłyszałem nad głową. - Wstawaj. Przecież jedziemy odwiedzić babcię. Budzik już dwa razy dzwonił.
- Budzik ? Babcia ? - poderwałem się z łóżka.
Stała przy mnie mama. Odruchowo spojrzałem na zasłony. Ozdabiały je nadal... piękne, czerwone róże.
Więc to był tylko sen ?!
Od tej pory przestałem jednak na wszelki wypadek nazywać naszą matematyczkę wiedźmą. Nawet w myślach ! A nuż ten sen by się nie powtórzył...
Rzuciłem tylko okiem z łóżka w stronę okna, licząc na to, że może przez szparę w zasłonkach zobaczę, jaki wstaje dzień. Zasłonka jednak dziwnie się poruszyła, a za nią... stanęła moja znienawidzona pani od matematyki.
- Pani Dębicka ? Tu ? Jest sobota ?! - zapytałem przerażony - Pani tu stała całą noc za zasłonką ?!
Nauczyciekla skinęła głową.
- Jak to ? Nachodzi pani człowieka w prywatnym domu ? To...to jest mój pokój. I wcale nie muszę dzisiaj odrabiać dziś lekcji, bo jest sobota. A tak w ogóle... zacząłem odrabiać już wczoraj. Już mi nie dużo zostało.
- Ale ja tu jestem po coś innego, nie przeszkadzaj sobie, śpij, ja tu tylko liczę wzory na twoich zasłonach.
- Wzory ? Moja zasłonka jest w kwiaty, nie we wzory - spojrzałam i zdębiałam.
Moje zasłonki były pełne wzorów... matematycznych, na pola i obwody figur.
- Co pani zrobiła z tymi firankami? Mama się nie ucieszy - zaznaczyłem.
- Wiem, że piszesz ściągawki, więc postanowiłam cię naśladować i podarować ci ściągawkę nocną.
Nagle usłyszałem jakiś dziwny dźwięk, jakby dzwonek.
- Odlatuję - powiedziała pani Dębicka i wyleciała przez okno... na miotle.
Zawsze mówiłem, że jest wiedźmą ale nie o to, mi chodziło - pomyślałem.
Spojrzałem na zasłony. Niestety, wzory na pola i obwody nadal kuły mnie w oczy.
Znowu usłyszałem charakterystyczny dźwięk. Dzwonek ? Może ona znowu tu przyleci. O nie !
- Synku ! - usłyszałem nad głową. - Wstawaj. Przecież jedziemy odwiedzić babcię. Budzik już dwa razy dzwonił.
- Budzik ? Babcia ? - poderwałem się z łóżka.
Stała przy mnie mama. Odruchowo spojrzałem na zasłony. Ozdabiały je nadal... piękne, czerwone róże.
Więc to był tylko sen ?!
Od tej pory przestałem jednak na wszelki wypadek nazywać naszą matematyczkę wiedźmą. Nawet w myślach ! A nuż ten sen by się nie powtórzył...