Odpowiedź :
Jak codzień rano obudził mnie dźwięk budzika. Była już 8:30 a ja dalej leżałem w łóżku. Wiedziałem, że powinienem wstać i w końcu wziąć się za obowiązki. Niechętnie podniosłem się z materaca mrużąc oczy na widok jasnego swiatla dochodzącego zza okna.
-To będzie ciężki dzień - mruknalem pod nosem pocierając oczy. Ostatecznie wstałem i przyszykowałem do wyjścia. Na lodówce znalazłem listę zadań, która przygotowała mi moja mama. Na pierwszym miejscu był targ, co wiązało się z wielkimi zakupami. Niechętnie wziąłem rower z garażu i pojechałem w wyznaczone miejsce. Zawsze bylo tu dużo ludzi, szczególnie o porannych godzinach. Dziś targ szczególnie cieszył się duża ilością osób, ze względu na cudowna pogodę, która nie pojawiała się często w ostatnim miesiącu. Z rozmyśleń wyrwał mnie uścisk na moim nadgarstku. Od razu skierowałem oczy na źródło problemu, była to szeroko uśmiechnięta staruszka.
-Mogę w czyms pomoc? - zapytałem odwzajemniają uśmiech.
-Może chciałbyś kupić ode mnie słodkości? Nie dostaniesz takich nigdzie indziej - zapewniała mnie sięgając do torby w celu pokazania towaru. Wiedziałem że na liście nie znajdują się slodyczę, wiec postanowiłem kupić cos z drobnych które zawsze trzymałem w portfelu.
-Oczywiście, z chęcią kupię cos od pani - odpowiedziałem sięgając po portfel.
-Młody jeszcze jesteś, wiec radości w życiu potrzebujesz, niech ten lizak będzie źródłem szczęścia w twojej rodzinie - wsadziła mi zapakowanego lizaka do dłoni zabierając drobne które wyciągałem i odchodząc. Była to dosyc dziwna sytuacja. Postanowiłem jednak nie przejmować się zachowaniem staruszki i spojrzałem na słodycz. Był bardzo kolorowy z białym sercem na srodku. Nie wydawał się wyjątkowy w żaden sposób, a na pewno nie przynoszący szczęście. Reszta dnia minęła mi naprawdę dobrze, zdążyłem wykonać wszystkie zadania z listy mojej mamy, chociaż niektóre były naprawdę tragiczne. Na wieczór opowiedziałem mamie historie „czarodziejskiego” lizaka na co zażartowała, iż zabierze go ze sobą na konkurs literacki. Był to żartów oczywiście, ale mimo wszystko zabrała go ze sobą. Konkurs poszedł jej bardzo dobrze. Miała największa ilość punktów z wszystkich uczestników i przeszła do finału. Mimo, że początkowo nikt z rodziny nie wierzył w moc czarodziejskiego lizaka, to od teraz każdy zabierał go ze sobą na ważne wydarzenia i zawsze przynosił szczęście. Nie wiem czy jest on faktycznie magiczny, czy po prostu mamy szczęście w rodzinie, ale wierze, że nie z przypadku trafił akurat do nas.
-To będzie ciężki dzień - mruknalem pod nosem pocierając oczy. Ostatecznie wstałem i przyszykowałem do wyjścia. Na lodówce znalazłem listę zadań, która przygotowała mi moja mama. Na pierwszym miejscu był targ, co wiązało się z wielkimi zakupami. Niechętnie wziąłem rower z garażu i pojechałem w wyznaczone miejsce. Zawsze bylo tu dużo ludzi, szczególnie o porannych godzinach. Dziś targ szczególnie cieszył się duża ilością osób, ze względu na cudowna pogodę, która nie pojawiała się często w ostatnim miesiącu. Z rozmyśleń wyrwał mnie uścisk na moim nadgarstku. Od razu skierowałem oczy na źródło problemu, była to szeroko uśmiechnięta staruszka.
-Mogę w czyms pomoc? - zapytałem odwzajemniają uśmiech.
-Może chciałbyś kupić ode mnie słodkości? Nie dostaniesz takich nigdzie indziej - zapewniała mnie sięgając do torby w celu pokazania towaru. Wiedziałem że na liście nie znajdują się slodyczę, wiec postanowiłem kupić cos z drobnych które zawsze trzymałem w portfelu.
-Oczywiście, z chęcią kupię cos od pani - odpowiedziałem sięgając po portfel.
-Młody jeszcze jesteś, wiec radości w życiu potrzebujesz, niech ten lizak będzie źródłem szczęścia w twojej rodzinie - wsadziła mi zapakowanego lizaka do dłoni zabierając drobne które wyciągałem i odchodząc. Była to dosyc dziwna sytuacja. Postanowiłem jednak nie przejmować się zachowaniem staruszki i spojrzałem na słodycz. Był bardzo kolorowy z białym sercem na srodku. Nie wydawał się wyjątkowy w żaden sposób, a na pewno nie przynoszący szczęście. Reszta dnia minęła mi naprawdę dobrze, zdążyłem wykonać wszystkie zadania z listy mojej mamy, chociaż niektóre były naprawdę tragiczne. Na wieczór opowiedziałem mamie historie „czarodziejskiego” lizaka na co zażartowała, iż zabierze go ze sobą na konkurs literacki. Był to żartów oczywiście, ale mimo wszystko zabrała go ze sobą. Konkurs poszedł jej bardzo dobrze. Miała największa ilość punktów z wszystkich uczestników i przeszła do finału. Mimo, że początkowo nikt z rodziny nie wierzył w moc czarodziejskiego lizaka, to od teraz każdy zabierał go ze sobą na ważne wydarzenia i zawsze przynosił szczęście. Nie wiem czy jest on faktycznie magiczny, czy po prostu mamy szczęście w rodzinie, ale wierze, że nie z przypadku trafił akurat do nas.