Po co jest diabeł?

Przeczytaj fragment tekstu Leszka Kołakowskiego i wykonaj polecenia.

Gdyby nawet nie miał prawa do naszej sympatii, wolno mu przecież żądać sprawiedliwości

czysto historycznej, owego wstrzemięźliwego hołdu, jaki należy się zawsze osobistościom

wiele znaczącym w dziejach. Wiemy bowiem, do jakiego stopnia postać diabła odkrywa nową

epokę w historii europejskiej kultury umysłowej. Zło jako rzecz, jako osoba, zło realne, zło

jako rzeczywistość pełnoprawna, zło-substancja – nie było tego zaprawdę wśród wynalazków

tej antycznej kultury, którą uświęciliśmy jako „klasyczną" i którą zwykliśmy się chlubić od

wieków w naszym drzewie genealogicznym. Skromny na pozór podrzutek innej kultury stał

się rychło figurą pierwszorzędną naszego świata, jego uznaną i respektowaną częścią;

zasymilował się bez reszty, a ślady obcej krwi poszły dawno w zapomnienie. Diabeł to

największy bodaj wkład cywilizacji środkowoazjatyckiej do kultury świata; bo też i w Grecji,

jeśli odkrywamy gdzie jego ślady – jak w religii orfickiej – podejrzewamy w nich nie bez

racji orientalny rodowód. Ale osiadł w Europie na dobre, zapuścił trwałe korzenie, cierpliwie

powiększał swoje majętności i rozmnażał się niepomiernie, obrastał potomstwem, kuzynami i

braćmi, zagarniał stopniowo coraz bardziej rozległe obszary nowej ojczyzny.

Prawdę rzekłszy, był zresztą wynalazkiem bezcennym i niezastąpionym.

Chrześcijaństwo przejęło go zrazu z dobrodziejstwem inwentarza i długo męczyło się nad

jego interpretacją; najtęższe głowy wypisywały mu po kolei metrykę, szukając imion i

osobliwości, które pozwoliłyby utrzymać wszelkie pożytki nowego gościa, a zarazem nie

narazić się na zazdrość lub gniew Boga. Sprawa była bowiem kłopotliwa. Przypisać złu

rzeczywistość, nadać mu wizerunek osobowy – to założyć jedno z dwojga: albo Bóg stworzył

zło, a w takim razie sam w sobie nosi szatańską domieszkę, albo istnieje jakaś rzeczywistość

przez Boga niestworzona, a w takim razie wszechmoc Stwórcy staje pod znakiem zapytania.

Alternatywny wybór między dobrocią a wszechmocą Boga był najoczywiściej sytuacją nie do

zniesienia dla myśli chrześcijańskiej. Bóg, a zwłaszcza Bóg świeży, jeszcze nie całkiem

dorośnięty, jeszcze nieprzesycony władzą, nie godzi się dzielić jej z innymi; musi mieć

władzę monopolistyczną, a jednocześnie nie chce brać na siebie złośliwości demona. Teologia

uporała się w końcu z tym kłopotem, wtoku walki z gnostykami i herezją manichejską. Dobra

formuła została wynaleziona, przez Augustyna puszczona w obieg i powtarzana następnie

przez całe wieki chrześcijańskiej myśli filozoficznej: zło nie jest rzeczywistością, nie jest

bytem, nie jest tedy produktem boskim; zło to antyrzeczywistość, brak bytu, privatio , 1

carentia , nieistnienie, niebyt, luka, nieobecność czegoś, co być powinno. Cokolwiek jest, 2

jest dobre, nawet szatan jest dobry, o ile jest bytem; złem jest to, czego nie ma, a być

powinno. Tak to wszechmoc Boga została ocalona razem z jego dobrocią. Ocalony został

również diabeł, chociaż pozostało mu miejsce czysto negatywne: szczelina nicości w świecie

stworzenia.

Teoria pozostaje teorią, a przecież dialektyka teologiczna nie miała tyle siły, aby

narzucić naprawdę swoje wyniki popularnemu poglądowi na świat, chrześcijańskiej wizji

życia codziennego. W tym chrześcijaństwie potocznym, obiegowym diabeł był najzupełniej

privatio– łac. ‘pozbawienie’, ‘nieobecność’. 1

carentia– łac. ‘brak’. 2

realny, najbardziej konkretny, cieszył się rzeczywistością nie gorszą, a bodaj lepszą, bardziej

namacalną i bardziej przejmującą aniżeli wszystkie dziewięć szczebli hierarchicznych

anielskiego porządku. I tak już zostało. Kiedy mowa o diable, jakiż gorliwy chrześcijanin

pamięta, że ens et bonum convertuntur, że zło nie jest bytem. Jakże to, któż mnie wiedzie na

pokuszenie, kto mi podsuwa myśli występne, kto prowadzi do kłamstwa, kradzieży,

cudzołóstwa, zbrodni? Nicość, niebyt, goły brak? Któż by w to uwierzył! Żyjesz, diable, i jak

jeszcze!

Pochodzenie zła – jedno z pytań głównych, a zarazem najbardziej kłopotliwych,

najbardziej dręczących w dziejach filozofii. [. ] Teologowie pisali teodycee spekulatywne, ale

w potocznym, a więc manichejskim chrześcijaństwie diabeł wszystko załatwiał i wszystko

brał na siebie. Był, powiedzieliśmy, wynalazkiem bezcennym, tłumaczył bez trudu wszelkie

zło w świecie, nadawał temu złu postać osobową [. ]. Niewdzięczna i heroiczna pozycja!

Diabeł zgodził się wziąć na siebie wszelkie nasze zło, był wiecznym usprawiedliwieniem

naszych nikczemności, dawał nam zawsze racje wobec Boga jak starszy brat, który, chcąc

oszczędzić młodszego, przyznaje się do jego psot i przewinień. Pozwalał, byśmy zrzucali na

jego barki smutny i hańbiący ciężar naszych grzechów. Świat bez diabła byłby trudny do

zniesienia, żądałby od nas odpowiedzialności za wszystko, całe zło świata musielibyśmy

ponieść my, ludzie, na własnych ramionach. Tak wielkie są pożytki naszego starszego brata.

Leszek Kołakowski, O pożytkach diabła [w:] Jules Michelet, Czarownica, przeł. Maria

Kaliska, Londyn 1993, s. 5–7.


1. Określ, z jakiego kręgu kulturowego wywodzi się diabeł.

2. Wyjaśnij znaczenie sformułowania: „obrastał potomstwem,

kuzynami i braćmi".

3. Opisz problem chrześcijaństwa z określeniem statusu

diabła.

4. Wytłumacz, dlaczego – według Leszka Kołakowskiego –

szatan jest postacią tak popularną w codziennej praktyce

chrześcijańskiej.


Odpowiedź :

Odpowiedź:

nie wiem nie wiem nie wiem