Żył sobie człowiek niby zwyczajny,pracował ,płacił podatki,modlił się kiedy mu było źle ,robił zakupy,opiekował się schorowana matką. Zawsze pogodny,dowcipny i z dobrym słowem dla innych. Miał kilku dobrych znajomych i kolegów. Czasem jak większości z nas przytrafiały się gorsze dni,a wtedy stawał się nieprzyjemny. Wydawało mu się ,że w życiu nic mu już nie jest potrzebne. Ma dom,pieniądze i dobre zdrowie. Ale jak wiadomo że to dobro kiedyś może się wypalić,nic nie jest dane na zawsze. Zaczął podupadać na zdrowiu,męczyły go duszności,silny kaszel i gorączka. Lekarze rozkładali ręce ,nie wiadomo co było przyczyną tych dolegliwości. Wówczas postanowił żarliwie się modlić. Zaczął częściej chodzić do kościoła,prosił o zdrowie. Naiwny człowiek myślał,że Pan odrazu da mu to co on chce. Niestety po dłuższym czasie obraził się na Boga i przestał się modlić. Jego zdrowie stawało się coraz gorsze. Trafił on do zakładu opieki i tam za namową księdza i przy pomocy opiekuna noszony był do tamtejszej kaplicy. Stal tam ogromny obraz z wizerunkiem Jezusa. Człowiek początkowo tylko patrzył,ale po pewnym czasie zaczął od przepraszania za byciem bufonem i swoją zarozumiałość. Samo przebywanie z Jezusem miało na niego zbawienny spokój. Wydawało mu się ,że zrozumiał swoje błędy,że najważniejsza jest pokora,cierpliwość i miłość bliźniego.
nie wiem czy to jest dobre,czy o to chodziło,ale możesz coś pokombinować z tym tekstem, powodzenia!!