-Och, mój panie drogi! Świetnie się tańczyło przy muzyce i wiwatach ludzi!-kopciuszek powiedział tajemniczo.
-Panno moja, jestem zauroczony jak ty, księżniczko potrafisz zaszyć moje serce!-wzdychał i patrzył się dziewczynie prosto w oczy.- A teraz...
Kopciuszek się zerwał.
-Teraz to ja muszę!-denerwowała się. -Muszę!
-Co musisz!?-pytał się, odgarniając jej włosy jasne jak promyk latarni ulicznej.
-Nie mogę! Książę, ja nie mogą dłużej z tobą tańczyć! Już czas! Już czas! Już czas!-wyrwała mężczyźnie z ręki kosmyk swoich włosów.
Spojrzała na zegar! Wiadome było to, że czas! Ale na co! Był to czas na to, aby wyruszyć w stronę domu. Pożegnać się z piękną suknią i szklanymi bucikami... był to czas na powrót do brudnych prac, kurzu i usługiwania macosze! Co za nieszczęście!
-Pani! Pani, a dokąd to!-krzyczał z oddali, gdy tylko puściła jego dłoń i pobiegła daleko przed siebie.
Zegar wybił godzinę zero. Czas pięknej dziewczyny się skończył. Miłość nie zdążył złączyć ich ust. Choć było blisko.
-Moja damo! Twój zapach wspaniały! Waniliowy! A te włosy diamentowe i perły świecące- twoje oczy! -biegł za nią i mówił w duszy.-Znajdę cię!
DAJ ZNAĆ JAK CI SIĘ PODOBA i nauczycielce
Pozdro!