napisz opowiadanie o spotkaniu z bohaterem który przekonał cie ze w życiu warto pokonywac ryzyko​

Odpowiedź :

Odpowiedź:

Było ciepłe, letnie, późne popołudnie. Słońce powoli zachodziło, ludzie odpoczywali na swoich działkach. Ja właśnie wracałam do domu po długim dniu spaceru na dworze. Zerknęłam na ekran mojego telefonu. Godzina 21:16. "Późno już..." - pomyślałam i weszłam w ciemny las.

Po dłuższym czasie zrozumiałam, że zabłądziłam. Rozładował mi się telefon, a nikogo nie było w pobliżu. Przynajmniej tak mi się wydawało. Nagle zaczepił mnie pewien młody mężczyzna. Był wysoki, miał krótkie, brązowe włosy, był szczupły i jego twarz wyglądała dość dziewczęco.

- Czemu tak sama chodzisz po lesie? Tutaj jest trochę niebezpiecznie. Nawet niemieccy żołnierze czasami tu przychodzą - powiedział. Zanim spróbowałam odpowiedzieć, zza drzew wyszedł trochę niższy chłopak i powiedział z uśmiechem na twarzy:

- Daj jej spokój "Zośka".

- Ja tylko chcę pomóc, więc nie miej mi nic za złe "Rudy". W głowie miałam dużo pytań. Kim oni są? Czemu mówią do siebie takimi "ksywkami"? Dlaczego chłopiec wspomniał o żolnierzach? Przecież nie ma wojny... Niestety moje przemyślenia przerwało pytanie owego "Zośki".

- To co? Dasz się odprowadzić? - Spojrzałam na niego.

- Sama nie wiem.. Przecież Cię nie znam.

- Widzisz "Zośka"? Zostaw ją. - zaczął "Rudy"

- Jestem Tadeusz Zawadzki. Widzisz? Już mnie znasz. A mój kolega to Janek Bytnar. - uśmiechnął się.

- No dobrze. Chodźmy już. - odpowiedziałam, po dłuższym zastanowieniu.

- Ja niestety nie mogę z Wami pójść. Muszę pilnować tych młodszych, żeby akcja wysadzenia pociągu przebiegła prawidłowo. Do zobaczenia! - krzyknął i zniknął za drzewami. Tadeusz i ja zaczęliśmy iść przed siebie. Ulice wydawały mi się znajome, ale nie takie, jakimi szłam rano. Ludzie też byli inni. Mężczyzni byli poubierani najczęściej w eleganckie marynarki, a kobiety w sukienki. Co jakiś czas przejeżdżały niemieckie pojazdy. "Zośka" zaczął opowiadać o swoich akcjach, jak ściągali niemieckie flagi, albo rysowali kotwice na murach, aby przerwać niemiecką propagandę.

- Ja niestety nie jestem taka odważna.. Nie potrafię nawet podjąć najłatwiejszych dezycji - odparłam.

- Jakich? - zapytał.- Niedługo mam wybrać profil i szkołę, a od tej dezycji będzie zależała moja przyszłość, a ja nie mam pojęcia co będzie najlepszym wyborem. Mam już określony jeden kierunek, ale boję się, że popełnię błąd.

- I to jest twój problem? - zaśmiał się - Ja codziennie muszę planować takie akcje, w których nikt nie może umrzeć! Dam ci radę. Musisz czasem podjąć ryzyko, aby dojść do celu. Nigdy nie wiesz czy ta decyzja skończy się dobrze czy źle. Ważne, aby myśleć pozytywnie i mieć dobry plan, a osiągniesz sukces. - Dziękuję, na pewno zrobię tak, jak mówisz.

Rozmawialiśmy tak długo, że nie zdążyłam zauważyć, że znaleźliśmy się pod moim domem. Na szczęście ludzie ubrani byli już w nie takie smutne ubrania, brązowe czy też zielone. Chciałam się pożegnać i podziękować mu za odprowadzenie mnie, ale już go nie było. Weszłam do domu i od progu mama powiedziała:

- Wreszcie dotarłaś!

- A jakżeby inaczej - odpowiedziałam rozpromieniona.

- Co ty taka uradowana? Coś się stało?

- Nic takiego... - i poszłam w stronę mojego pokoju.

Liczę na naj!