Nie ma to jak fizyka w mojej szkole.Cały weekend marzę tylko o tym, aby w poniedziałek rano wejść do klasy i spojrzeć na przerażającą fizyczke.Wyglądem przypomina przypieczonego kurczaka w sosie śliwkowym, zawsze nosi coś fioletowego, wszak nauczyciel też może być modny.
Zawsze zaczyna się tak samo uroczo, wybieranie do odpowiedzi i nękanie biednego ucznia, którego dobre chęci wcale się nie liczą.Nie ważne, że się nie nauczył, przecież chciał, a liczą się dobre chęci.Nawet, gdy dostanę trzy jedynki na jednej lekcji, to i tak moja miłość do fizyki nie minie.