W sobotę wstałem bardzo późno, musiałem odespać caly tydzień. Zjadłem obiad i z piłką w ręku ruszyłem na boisko. Koledzy już na mnie czekali. Graliśmy w piłkę nożną, lecz po pewnym czasie to się nam znudziło, rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Nagle podeszły do nas nieznajome dziewczyny, zagadały, było sympatycznie. Kumple zaczęli się popisywać i np. zagadywali do nieznajomych ludzi. Powiedziałem, że idę do domu, postanowili mnie odprowadzić i poszliśmy. Idąc ulicą oni skakali przez kosze na śmieci itp. Strasznie było mi za nich wstyd. Spotkaliśmy jakąś starszą panią, która nie wiedziała, gdzie się znajduje. Na szczęście miała bransoletkę z kartką i adresem. Postanowiliśmy ją odprowadzić do domu, dziewczyny nie chciały, ale nas to nie obchodziło. Odprowadziliśmy staruszkę do domu i okazało się, że to mama naszej pani dyrektor, zgubiła się bo ma Alzheimera. Od tego czasu mamy w szkole jak u Pana Boga za piecem. W naszym przypadku potwierdziło się przysłowie- Niema tego złego, co by na dobre nie wyszło.