Odpowiedź :
Pewnego dnia, na ulicy widziałam jak jeden pan, w czarnym, dużym kapeluszu, próbuje zaczarować kota. Był magikiem, takim z bajkowego cyrku, który kochają dzieci. Dotknął zwierzaka różdżką, a potem kazał mu skoczyć przez obręcz. Było mnóstwo ludzi, mnóstwo widzów, bo chyba wszyscy kochają uliczne pokazy. Jednak, gdy magik spostrzegł się, że kot nie chce wykonywać rozkazów, nie pamiętał nic z tego, czego go uczył, postanowił zakończyć pokaz. Zły na kota, stwierdził, że nie jest mu potrzebny, nie mogłam patrzeć jak pan wsiada do samochodu, zostawiając kotka na ulicy. Podeszłam, wzięłam go na ręce i od teraz jesteśmy wspaniałymi przyjaciółmi, których nikt nie zdoła rozdzielić:)
Mały kotek wszedł na wysokie drzewo, lecz nie umiał zejść. Zaczął miauczeć i pierwszymi, którymi się zjawili były psy. Nie lubiły kotka, a nawet chciały go zjeść. Później zjawiła się pani, która usłyszała szczekanie psów. Wystraszyła się niewiedząc co się dzieje. Chciała ściągnąć kotka lecz była za niska. Zawołała więc sąsiada. Znajomy przyniósł drabinę aby ściągnąć kotka. Wszedł na drabinę lecz kot się zaklinował. Łapka utknęła mu pomiędzy dwoma gałęziami. Ale już po chwili szczęśliwy sąsiad ściągnął kotka a pomocna pani przegoniła psy.
Pewnego słonecznego dnia Paweł spiesząc się do pracy zapomniał zamknąć drzwi do domu. Przypomniał sobie o tym dopiero w połowie swojej drogi do pracy i już spóźniony postanowił zawrócić. Prawie biegiem skręcił do parku, ponieważ to był skrót, jakim mógł dojść do domu. Biegnąc zauważył małego kotka, który przeraźliwie miauczał i drapał swoimi małymi pazurkami o brzeg ławki. Najwyraźniej chciał się na nią wdrapać. Pawłowi żal się zrobiło tej małej istotki i zaczął wypatrywać za jej właścicielem. Nikogo nie ujrzał. Kotek był bezpański. Paweł postanowił go zabrać ze sobą do mieszkania. Gdy wrócił do domu, nakarmił kotka i dał mu mleko. Nie zważał na godzinę. Nie martwił się już tym że jest mocno spóźniony. Po prostu cieszył się widokiem małego stworzonka, które uratował od śmierci głodowej. Później zadzwonił do szefa i wymyślił kilka argumentów na swoją obronę oraz przeprosił grzecznie, że nie było go w pracy. Szef przyjął przeprosiny, a Paweł został jedynie pouczony, że ma przychodzić do pracy codziennie i punktualnie.
To opowiadanie jest przykładem jak wielka może być milość człowieka do zwierząt. Nie jest z internetu bo sama wymyślałam. ;) mam nadzieję, że Ci pomogłam ;p ;*
To opowiadanie jest przykładem jak wielka może być milość człowieka do zwierząt. Nie jest z internetu bo sama wymyślałam. ;) mam nadzieję, że Ci pomogłam ;p ;*