W formie pamietnika przedstaw dowolne wydarzenie z mojego życia

Odpowiedź :

Pamiętniczku!
To był bardzo udany dzień! Byłam wraz z przyjaciółmi na małej wycieczce w pobliskich laskach.
Tak konkretnie to okazało się,że miejsce do którego doszliśmy nie było tak pobliskie.Powiem krótko jak to się stało.
Szliśmy naszą wspaniałą, pięcioosobową paczką i Piotruś wpadł na pomysł,że poczyta nam kilka kawałów.
Zgodziliśmy się z chęcią.On wyciągnął książeczkę i zaczął czytac je po drodze.Wszyscy szliśmy bardzo weseli pewną długa drogą,kiedy Paula zauważyła grzybka na poboczu.
Wszyscy pobiegliśmy go zobaczyc.Piotrek położył książkę na kamieniu,wyciągnął swój scyzoryk i grzybek ścięty, w pobliży zobaczyliśmy kolejnego i następnego,szliśmy i ciągle zrywaliśmy,nagle odwracamy się i....nie wiemy gdzie jesteśmy.To było straszne uczucie.Zaczęliśmy się cofac i szukac miejsca,skąd odeszliśmy.Na marne. Jednak nagle usłyszałam gdzieś samochody i zaczęliśmy iśc. Okazało się że jesteśmy na całkiem innej dzielnicy.
Wsiedliśmy w autobus i pojechaliśmy do domu.
Wszyscy byliśmy zadowoleni,że się odnaleźliśmy,tylko Piotrkowi było trochę żal książeczki która zostawił.
Do kolejnego wpisu.
To było coś dziwnego. Niesamowite uczucie. Po raz pierwszy to ja zaproponowałam spotkanie. Musiałam się z nim spotkać. Po prostu musiałam. Rozmawialiśmy na GG i nagle mnie oświeciło. Napisałam że mam głupi pomysł. Zaciekawiło go. Zapytałam się czy chce się teraz spotkać. Był nieco zakłopotany, nie spodziewał się tego, nie o tej porze. Czułam się jak we śnie. Ktoś mnie popchnął a ja po prostu jechałam po lodzie, gładko, szybko. Czas uciekał, byliśmy coraz starsi. Odpowiedział że bardzo chętnie. W pośpiechu ubrałam buty i kurtkę, zawołałam psa jako pretekst i wyszłam. Chłodne majowe, nocne powietrze uderzyło mnie w twarz. Coś magicznego. Czułam że żyję. Jeszcze chwila a urosły by mi skrzydła. Szłam kilka sekund wzdłuż chodnika, stanęłam tam gdzie zawsze. Czekałam. On ma trochę dłuższą drogę. Byłam strasznie zdenerwowana gdy się zjawił. Już nie pamiętam o czym rozmawialiśmy, wszystko działo się tak szybko... zdecydowanie za szybko. Chciałam aby trwało całą wieczność. Tylko ja i on (i pies xD), chłodna noc, gwiazdy i ogromny księżyc. Coś pięknego… Szliśmy alejką prowadzącą do parku. Nad nami korony drzew, wiatr lekko poruszał liśćmi, czułam zapach zbliżającego się lata. Mówiliśmy coś o jego żółwiu, o tym jak się wyrwał o tak późnej porze z domu i o wielu rzeczach. Ale wszystko trwało zbyt krótko, zaledwie 20-30 min. To była niesamowita noc…