Osoba mówiąca w utworze uważa, że miłość to patrzenie na własną postać z boku, przyglądanie się sobie, ale tak, jakbyśmy się nie znali, gdybyśmy byli sobie zupełnie obcy. Uważa, że człowiek jest taki jak inni, a jeżeli pozostałych traktujemy jak nieznanych, to i siebie powinniśmy spróbować dojrzeć w takim znaczeniu. O ile prościej bowiem ocenić wówczas swoje postępowanie – bez zbędnego usprawiedliwiania się i kształtowania prawdy na swój sposób, bez ciągłego użycia maski w celu ukrycia niedoskonałości.