Odpowiedź :
Wizerunek z lat 20. to charakterystyczne fale na włosach, małe kapelusiki z opuszczonym rondem, czy też opaski we włosach, które wg najmodniejszych ówczesnych trendów, powinny być czarne i błyszczące.
Oczy były tak pomalowane, że wyglądały na smutne. Najmodniejszy makijaż to przydymiona powieka, a usta małe i ciemne.
Moda ignorowała także kobiece kształty. Sylwetka była prosta, w kształcie litery H, czy też papryki - stan był bardzo nisko osadzony, a o podkreślaniu talii, czy bioder, kobiety mogły zapomnieć. Choć o spodniach w kobiecej szafie nikt nie wiedział, to jednak panie wyglądały jak współczesne chłopczyce.
Oczy były tak pomalowane, że wyglądały na smutne. Najmodniejszy makijaż to przydymiona powieka, a usta małe i ciemne.
Moda ignorowała także kobiece kształty. Sylwetka była prosta, w kształcie litery H, czy też papryki - stan był bardzo nisko osadzony, a o podkreślaniu talii, czy bioder, kobiety mogły zapomnieć. Choć o spodniach w kobiecej szafie nikt nie wiedział, to jednak panie wyglądały jak współczesne chłopczyce.
Zasadniczą zmianą, wprowadzoną już w 1915 roku, było skrócenie ubiorów – po raz pierwszy w dziejach damskie nogi zostały odsłonięte aż do połowy łydek.
Druga innowacja, którą przyniosły lata wojenne i utrwalił okres powojenny, to uproszczenie, a nawet maskulinizacja damskiej garderoby.
W pierwszej połowie lat dwudziestych dominowała w niej prosta, luźna linia tuby, maskująca kobiecą figurę. Ograniczano detale i przybrania, zwłaszcza w ubiorach codziennych, rezerwując hafty, koronki czy falbanki do ozdoby strojów wieczorowych. Uprościł się krój odzieży, a rezygnacja z usztywnień i podszewek przy „zwisających” z ramion sukniach uczyniła je wygodniejszymi.
Swetry z dzianiny były noszone przeważnie do bluzek i spódnic. Kostiumy miały zmaskulinizowane, długie żakiety i proste, wąskie spódnice. Obszerne płaszcze dzienne posiadały duże, futrzane kołnierze, a na wieczór zakładano przeważnie kloszowe peleryny.
Skromne fryzury z ułożonych w miękkie fale i upiętych w niski kok włosów przysłaniały niemal pozbawione ozdób kapelusze z niską główką i dużym rondem bądź podobne do męskich małe kapelusiki filcowe.
W związku z odkryciem kobiecych nóg zmienił się fason obuwia: krótką cholewkę miały już tylko buciki codzienne lub zimowe, zaś do strojów letnich i wieczorowych noszono wycięte pantofelki na wysokim obcasie.
Następstwem skrócenia spódnicy było także rozpowszechnienie się cienkich pończoch w cielistym kolorze, w najelegantszej wersji sporządzanych z prawdziwego jedwabiu.
Niezbędne przy każdym rodzaju ubioru rękawiczki wykonywano z miękkiej skóry. Modnym, a bardzo lubianym przez Polki dodatkiem do stroju stały się w latach powojennych szale i chusty, haftowane a najczęściej batikowane. Gotowych produktów tego typu dostarczała m. in. kierowana przez Antoniego Buszka pracownia batikarska „Warsztatów Krakowskich”, a własnoręczne batikowanie należało wśród pań wręcz do dobrego tonu – Magdalena Samozwaniec wspomina, iż nie tylko uruchomiła pracownię batików w rodzinnej „Kossakówce”, ale i występowała w samodzielnie ozdobionych kreacjach, jak suknia wieczorowa z 1924 roku, której „wierzch był z granatowej gazy, batikowanej /.../ w żółte kwiaty i różowe motyle„.
Codzienne ubiory szyto z różnego rodzaju tkanin wełnianych, często w kratę lub w pasy, ale o stonowanych barwach: beżowej, kasztanowej, piaskowej; letnią odzież także sporządzano na ogół z lekkich wełenek, ale coraz popularniejsze stawały się również tkaniny bawełniane. Na suknie popołudniowe i wieczorowe używano miękkich jedwabi, ( zwłaszcza modnego krepdeszynu ), sztywnych taft i przejrzystych szyfonów. Dzięki inicjatywie Gabrielle Chanel, która już w 1916 roku wprowadziła do damskich ubiorów miękki dżersej ( wcześniej używany tylko jako materiał bieliźniany ) i ten rodzaj praktycznej tkaniny zyskiwał coraz większe uznanie.
Druga innowacja, którą przyniosły lata wojenne i utrwalił okres powojenny, to uproszczenie, a nawet maskulinizacja damskiej garderoby.
W pierwszej połowie lat dwudziestych dominowała w niej prosta, luźna linia tuby, maskująca kobiecą figurę. Ograniczano detale i przybrania, zwłaszcza w ubiorach codziennych, rezerwując hafty, koronki czy falbanki do ozdoby strojów wieczorowych. Uprościł się krój odzieży, a rezygnacja z usztywnień i podszewek przy „zwisających” z ramion sukniach uczyniła je wygodniejszymi.
Swetry z dzianiny były noszone przeważnie do bluzek i spódnic. Kostiumy miały zmaskulinizowane, długie żakiety i proste, wąskie spódnice. Obszerne płaszcze dzienne posiadały duże, futrzane kołnierze, a na wieczór zakładano przeważnie kloszowe peleryny.
Skromne fryzury z ułożonych w miękkie fale i upiętych w niski kok włosów przysłaniały niemal pozbawione ozdób kapelusze z niską główką i dużym rondem bądź podobne do męskich małe kapelusiki filcowe.
W związku z odkryciem kobiecych nóg zmienił się fason obuwia: krótką cholewkę miały już tylko buciki codzienne lub zimowe, zaś do strojów letnich i wieczorowych noszono wycięte pantofelki na wysokim obcasie.
Następstwem skrócenia spódnicy było także rozpowszechnienie się cienkich pończoch w cielistym kolorze, w najelegantszej wersji sporządzanych z prawdziwego jedwabiu.
Niezbędne przy każdym rodzaju ubioru rękawiczki wykonywano z miękkiej skóry. Modnym, a bardzo lubianym przez Polki dodatkiem do stroju stały się w latach powojennych szale i chusty, haftowane a najczęściej batikowane. Gotowych produktów tego typu dostarczała m. in. kierowana przez Antoniego Buszka pracownia batikarska „Warsztatów Krakowskich”, a własnoręczne batikowanie należało wśród pań wręcz do dobrego tonu – Magdalena Samozwaniec wspomina, iż nie tylko uruchomiła pracownię batików w rodzinnej „Kossakówce”, ale i występowała w samodzielnie ozdobionych kreacjach, jak suknia wieczorowa z 1924 roku, której „wierzch był z granatowej gazy, batikowanej /.../ w żółte kwiaty i różowe motyle„.
Codzienne ubiory szyto z różnego rodzaju tkanin wełnianych, często w kratę lub w pasy, ale o stonowanych barwach: beżowej, kasztanowej, piaskowej; letnią odzież także sporządzano na ogół z lekkich wełenek, ale coraz popularniejsze stawały się również tkaniny bawełniane. Na suknie popołudniowe i wieczorowe używano miękkich jedwabi, ( zwłaszcza modnego krepdeszynu ), sztywnych taft i przejrzystych szyfonów. Dzięki inicjatywie Gabrielle Chanel, która już w 1916 roku wprowadziła do damskich ubiorów miękki dżersej ( wcześniej używany tylko jako materiał bieliźniany ) i ten rodzaj praktycznej tkaniny zyskiwał coraz większe uznanie.