Odpowiedź :
27 sierpnia 2001
Niedawno wróciłam z letnich wakacji spędzonych wraz z przyjaciółmi w Zakopanem. Był to wyjątkowo udany i mile spędzony czas na górskich szlakach i spacerach po Krupówkach. Teraz czekały mnie dni szkolnych przygotowań i remont mieszkania. Jak ja nie lubię oskrobanych ścian, widoku mieszanej farby i rozłożystej szmaty, którą trzeba ścierać ubrudzone podłogi.
Po wyjściu z dworca niespodzianka, czekała na mnie mama przy naszym czerwonym fiaciku. Po szybkim przejeździe przez uśpione miasto, znalazłam się pod blokiem. Osiedle jakby wymarło, tylko w niektórych oknach widać było światła. Wypakowałam bagaże z samochodu i dziarsko ruszyłam w kierunku drzwi. Chwilę po przekroczeniu progu klatki schodowej poczułam mieszankę lakieru do paznokci ze słodką nutą wanilii i chemicznym odczynem. Pomyślałam, że rozpoczęły się przygotowania do malowania w naszym mieszkaniu i na pewno nie uniknę spotkania z pędzlem, kurzem, pyłem...
Ale dyplomatycznie zagadnęłam:
- Od kiedy rozpoczynamy remont?
Mama zrobiła tajemniczą minę, lekko się uśmiechnęła, a w oczach pojawiła się nieprzenikniona głębia. Na jej twarzy widać było zmęczenie i kilka nieprzespanych nocy. Pomyślałam, że coś to musi znaczyć.
Mój tok myśli przerwał rzeczowy głos mamy.
- Jutro rano przychodzą malarze, będziesz musiała wcześnie wstać
- O nie! - krzyknęłam żałośnie.
- Chciałabym dłużej pospać jutro - jęczałam.
- Przykro mi ... - powiedziała już łagodniej mama.
Po przejściu kilkunastu schodów, stanęłam przed drzwiami naszego mieszkania. Mama powoli przekręcała klucz w zamku. Zgrzyt usłyszałam gdzieś w głębi swoich myśli. Zamknęłam oczy.
Wyobrażałam sobie, że w pokojach jest już wszystko przygotowane do remontu. Mama lekko mnie pchnęła i nakazała nie otwierać oczu. Gdy podniosłam powieki zobaczyłam mieszkanie zupełnie niepodobne do tego, z którego wyjeżdżałam. Pomyślałam, że pomyliłyśmy piętra. Zrobiłam krok do tyłu i raz jeszcze spojrzałam na drzwi. Numer wskazywał, że właśnie ja tu mieszkam. Ale by się upewnić spytałam mamę:
- Mamo! Czy to na pewno nasze mieszkanie?!
Ale niestety nie uzyskałam odpowiedzi.
W „nowym” pomarańczowym przedpokoju postawiłam swoje bagaże i rozglądając się wokół, podążyłam w kierunku mojego „gniazdka”. Byłam bardzo ciekawa jak ono wygląda. Szybkim ruchem ręki pociągnęłam za klamkę. Moim oczom ukazała się nieznana przestrzeń Pokój wydawał mi się wyjątkowo słoneczny i przytulny. Ściany pomalowane były na kolor żółty. Ujrzałam nowe jesionowe meble, zestawione w zgrabną całość, a nad kolorowym tapczanem zamontowana była półka na której stała moja ulubiona maskotka i książki po które zawsze chętnie sięgam. Na blacie biurka stała długo oczekiwana przez mnie nieduża skrzyneczka z lekko łukowatym monitorem. „Mózg” mojej maszyny spoczywał w rogu biurka. Dotknęłam klawiatury i poczułam się jak osoba wyróżniona wielką nagrodą. Moje największe marzenie zostało spełnione. Poczułam na sobie wzrok mamy. Spojrzałam na nią i dopiero teraz dostrzegłam na jej twarzy zmęczenie, ale oczy wypełniała radość i zadowolenie z przygotowanej mi niespodzianki. Sprawiała jednak wrażenie lekko zakłopotanej, być może obawiała się mojej reakcji na nowo urządzony pokój.
Po chwili namysłu spytała:
- Podoba ci się?
Cóż jej miałam odpowiedzieć, głos uwiązł mi w gardle, rozpierała mnie radość, ale czułam się również zażenowana. Przenosząc nerwowo wzrok z osoby mamy na zaczarowane pudełko komputera, szybko uniosłam się z krzesła i rzuciłam się jej na szyję, dając słodkiego buziaka, którego echo jeszcze kilka chwil rozprzestrzeniało się w nowo urządzonym pokoju. Dziękowałam mamie za tyle niespodzianek na raz.
Jeszcze długo rozglądałam się po swoim pokoju, w którym wszystko było nowe. A pomyśleć, że jeszcze kilka godzin temu niechętnie wracałam do domu. Ze zgrozą myślałam o remoncie i porządkach.
Niespodziewanie dzień powrotu do domu ze wspaniałych wakacji okazał się najpiękniejszym i najszczęśliwszym dniem w moim życiu, którego nigdy nie zapomnę.
masz ; **
Niedawno wróciłam z letnich wakacji spędzonych wraz z przyjaciółmi w Zakopanem. Był to wyjątkowo udany i mile spędzony czas na górskich szlakach i spacerach po Krupówkach. Teraz czekały mnie dni szkolnych przygotowań i remont mieszkania. Jak ja nie lubię oskrobanych ścian, widoku mieszanej farby i rozłożystej szmaty, którą trzeba ścierać ubrudzone podłogi.
Po wyjściu z dworca niespodzianka, czekała na mnie mama przy naszym czerwonym fiaciku. Po szybkim przejeździe przez uśpione miasto, znalazłam się pod blokiem. Osiedle jakby wymarło, tylko w niektórych oknach widać było światła. Wypakowałam bagaże z samochodu i dziarsko ruszyłam w kierunku drzwi. Chwilę po przekroczeniu progu klatki schodowej poczułam mieszankę lakieru do paznokci ze słodką nutą wanilii i chemicznym odczynem. Pomyślałam, że rozpoczęły się przygotowania do malowania w naszym mieszkaniu i na pewno nie uniknę spotkania z pędzlem, kurzem, pyłem...
Ale dyplomatycznie zagadnęłam:
- Od kiedy rozpoczynamy remont?
Mama zrobiła tajemniczą minę, lekko się uśmiechnęła, a w oczach pojawiła się nieprzenikniona głębia. Na jej twarzy widać było zmęczenie i kilka nieprzespanych nocy. Pomyślałam, że coś to musi znaczyć.
Mój tok myśli przerwał rzeczowy głos mamy.
- Jutro rano przychodzą malarze, będziesz musiała wcześnie wstać
- O nie! - krzyknęłam żałośnie.
- Chciałabym dłużej pospać jutro - jęczałam.
- Przykro mi ... - powiedziała już łagodniej mama.
Po przejściu kilkunastu schodów, stanęłam przed drzwiami naszego mieszkania. Mama powoli przekręcała klucz w zamku. Zgrzyt usłyszałam gdzieś w głębi swoich myśli. Zamknęłam oczy.
Wyobrażałam sobie, że w pokojach jest już wszystko przygotowane do remontu. Mama lekko mnie pchnęła i nakazała nie otwierać oczu. Gdy podniosłam powieki zobaczyłam mieszkanie zupełnie niepodobne do tego, z którego wyjeżdżałam. Pomyślałam, że pomyliłyśmy piętra. Zrobiłam krok do tyłu i raz jeszcze spojrzałam na drzwi. Numer wskazywał, że właśnie ja tu mieszkam. Ale by się upewnić spytałam mamę:
- Mamo! Czy to na pewno nasze mieszkanie?!
Ale niestety nie uzyskałam odpowiedzi.
W „nowym” pomarańczowym przedpokoju postawiłam swoje bagaże i rozglądając się wokół, podążyłam w kierunku mojego „gniazdka”. Byłam bardzo ciekawa jak ono wygląda. Szybkim ruchem ręki pociągnęłam za klamkę. Moim oczom ukazała się nieznana przestrzeń Pokój wydawał mi się wyjątkowo słoneczny i przytulny. Ściany pomalowane były na kolor żółty. Ujrzałam nowe jesionowe meble, zestawione w zgrabną całość, a nad kolorowym tapczanem zamontowana była półka na której stała moja ulubiona maskotka i książki po które zawsze chętnie sięgam. Na blacie biurka stała długo oczekiwana przez mnie nieduża skrzyneczka z lekko łukowatym monitorem. „Mózg” mojej maszyny spoczywał w rogu biurka. Dotknęłam klawiatury i poczułam się jak osoba wyróżniona wielką nagrodą. Moje największe marzenie zostało spełnione. Poczułam na sobie wzrok mamy. Spojrzałam na nią i dopiero teraz dostrzegłam na jej twarzy zmęczenie, ale oczy wypełniała radość i zadowolenie z przygotowanej mi niespodzianki. Sprawiała jednak wrażenie lekko zakłopotanej, być może obawiała się mojej reakcji na nowo urządzony pokój.
Po chwili namysłu spytała:
- Podoba ci się?
Cóż jej miałam odpowiedzieć, głos uwiązł mi w gardle, rozpierała mnie radość, ale czułam się również zażenowana. Przenosząc nerwowo wzrok z osoby mamy na zaczarowane pudełko komputera, szybko uniosłam się z krzesła i rzuciłam się jej na szyję, dając słodkiego buziaka, którego echo jeszcze kilka chwil rozprzestrzeniało się w nowo urządzonym pokoju. Dziękowałam mamie za tyle niespodzianek na raz.
Jeszcze długo rozglądałam się po swoim pokoju, w którym wszystko było nowe. A pomyśleć, że jeszcze kilka godzin temu niechętnie wracałam do domu. Ze zgrozą myślałam o remoncie i porządkach.
Niespodziewanie dzień powrotu do domu ze wspaniałych wakacji okazał się najpiękniejszym i najszczęśliwszym dniem w moim życiu, którego nigdy nie zapomnę.
masz ; **
20. 10. 2009r.
Udało się! Udało, udało, udało! Osiągnęłam w reszcie mój cel, udało mi się! Aż nie mogę uwierzyć! Serce chyba zaraz wyskoczy mi z piersi, tak mocno mi bije. To wszystko zaczęło się wczoraj. Szedł za mną. Smutny, maleńki. Głodny... Szedł za mną aż do domu. Musiałam zamknąć drzwi przed jego słodkim pyszczkiem, jednak wyniosłem mu po chwili kawałek kiełbasy. Mama nigdy nie chciała zgodzić się na przyjęcie psa. Wyszłam do niej i siadłam na kolanach. 'Mamusiu kochana, najukochńsza...' - odrobina wazeliny nigdy nie zaszkodzi. Mama spojrzała na mnie z miną pt. 'co chcesz?' i uśmiechnęła się lekko. Opowiedziałam jej o słodkim szczeniaczku siedzącym za drzwiami. Kiedy mi odmówiła, wstałam i przyniosłam jej na ręce szczeniaka. 'Więc sama zawieziesz go do schroniska. Kompromis' - zaproponowałam. Natychmiast wyszła z maluchem w rękach. Oczy zaszły mi łzami, byłam pewna, że odda tego biednego malucha do jakiegoś zimnego schroniska. Wróciła jednak po godzinie. Z moim malutkim pieseczkiem! Stwierdziła, że nie mogła go zostawić. Zbyt uroczo patrzył... Spełniło się moje matrzenie.
Udało się! Udało, udało, udało! Osiągnęłam w reszcie mój cel, udało mi się! Aż nie mogę uwierzyć! Serce chyba zaraz wyskoczy mi z piersi, tak mocno mi bije. To wszystko zaczęło się wczoraj. Szedł za mną. Smutny, maleńki. Głodny... Szedł za mną aż do domu. Musiałam zamknąć drzwi przed jego słodkim pyszczkiem, jednak wyniosłem mu po chwili kawałek kiełbasy. Mama nigdy nie chciała zgodzić się na przyjęcie psa. Wyszłam do niej i siadłam na kolanach. 'Mamusiu kochana, najukochńsza...' - odrobina wazeliny nigdy nie zaszkodzi. Mama spojrzała na mnie z miną pt. 'co chcesz?' i uśmiechnęła się lekko. Opowiedziałam jej o słodkim szczeniaczku siedzącym za drzwiami. Kiedy mi odmówiła, wstałam i przyniosłam jej na ręce szczeniaka. 'Więc sama zawieziesz go do schroniska. Kompromis' - zaproponowałam. Natychmiast wyszła z maluchem w rękach. Oczy zaszły mi łzami, byłam pewna, że odda tego biednego malucha do jakiegoś zimnego schroniska. Wróciła jednak po godzinie. Z moim malutkim pieseczkiem! Stwierdziła, że nie mogła go zostawić. Zbyt uroczo patrzył... Spełniło się moje matrzenie.
Kochana Olu!!
Kiedyś pisałam Ci, że chcę zagrać w szkolnym przedstawieniu, pamiętasz pewnie też, że w zeszłym roku mi się nie udało. Chcę Ci podziękować za wsparcie i wiarę we mnie bez niej, pewnie nie wzięłabym udziału w tegorocznym castingu.
Pomogłaś mi się podnieść, gdy upadłam, za co chcę Ci serdecznie podziękować. Dzięki Twojej pomocy uwierzyłam, że dam radę i wzięłam udział w tegorocznych castingach. Udało mi się zagram główną rolę w przedstawieniu pt. „Romeo i Julia”. Nie mogę w to uwierzyć do tej pory. Spełniło się moje największe marzenie o jest w tym sukcesie Twoja ogromna zasługa.
Chcę Ci jeszcze raz podziękować i powiedzieć, że miałaś rację, gdy mówiłaś „Najważniejsze jest, aby się nie poddawać i wytrwale dążyć do celu”
Gorąco pozdrawiam i całuję.
Kunegunda
Kiedyś pisałam Ci, że chcę zagrać w szkolnym przedstawieniu, pamiętasz pewnie też, że w zeszłym roku mi się nie udało. Chcę Ci podziękować za wsparcie i wiarę we mnie bez niej, pewnie nie wzięłabym udziału w tegorocznym castingu.
Pomogłaś mi się podnieść, gdy upadłam, za co chcę Ci serdecznie podziękować. Dzięki Twojej pomocy uwierzyłam, że dam radę i wzięłam udział w tegorocznych castingach. Udało mi się zagram główną rolę w przedstawieniu pt. „Romeo i Julia”. Nie mogę w to uwierzyć do tej pory. Spełniło się moje największe marzenie o jest w tym sukcesie Twoja ogromna zasługa.
Chcę Ci jeszcze raz podziękować i powiedzieć, że miałaś rację, gdy mówiłaś „Najważniejsze jest, aby się nie poddawać i wytrwale dążyć do celu”
Gorąco pozdrawiam i całuję.
Kunegunda