Odpowiedź :
Żeby żyć trzeba jeść, ale posiłek nie musi być tylko sposobem na podtrzymanie czynności życiowych, może być rytuałem, który jednoczy ludzi, kształtuje tradycję.
W Soplicowie śniadania, obiady, nie mówiąc już o ucztach wydawanych przy specjalnych okazjach, przebiegały według ustalonego rytuału.
Sędzia jako wzorowy szlachcic i gospodarz dbał, aby w jego domu szanowano zwyczaje, przestrzegano zasad etykiety towarzyskiej. Posiłki były rytuałem, przy którym wykonywano czynności, według określnych zasad, co pokazuje fragment epopei.
Goście wchodzili według ustalonego porządku. Najwyższe miejsce przy stole zajmował Podkomorzy, z racji swojego wieku. Gdy wszyscy siedzieli już przy stole, ksiądz Robak odmawiał modlitwę w języku łacińskim. Potem podano wódkę i zabierano się do jedzenia chłodnika litewskiego. Przy jedzeniu nie rozmawiano. Dopiero po spożyciu posiłku wymieniano ze sobą zdania.
U Sędziego dom zawsze był pełen gości. Dzień zaczynał się od śniadania, które traktowano jako swoisty rytuał. Stoły były suto zastawianie, ale podawano inne posiłki paniom, inne dla mężczyzn. Pito kawę ze śmietana, którą parzyła specjalnie wyznaczona do tego osoba.
Choć w Soplicowie na co dzień jadano obficie, to uczta przygotowana przez Wojskiego, z okazji zaręczyn Tadeusza i Zosi i pobytu polskich generałów była wyjątkowa. Dania tylko polskie podawano na specjalnej, pięknie zdobionej zastawie, będącej chlubą gospodarza i obiektem podziwu gości.
Posiłki w Soplicowie były swoistym rytuałem, a uczestnictwo w uczcie posiadało rangę wielkiego wydarzenia, poprzedzonego skrupulatnymi i żmudnymi przygotowaniami dobrego gospodarza.
Wielkimi przygotowaniami poprzedzona była Wigilia w Lipcach, wsi z powieści „Chłopi“ Stanisława Reymonta.
„W każdej chałupie, zarówno u bogacza, jak i u komornika, jak i tej biedoty ostatniej przystrajano się i czekano z namaszczeniem, a wszędy stawiano w kącie od wschodu - snop zboża, okrywano ławy czy stoły płótnem bielonym, podścielano sianem i wyglądano oknami pierwszej gwiazdy”.
Tak też szykowano się do tej ważnej kolacji w domu Boryny. Przy suto zastawionym, tradycyjnymi, bożonarodzeniowymi potrawami stole pierwszy zasiadał gospodarz - Boryna, który przeżegnał się i podzielił opłatek pomiędzy wszystkich. Choć głodni po całodniowym poście, uczestnicy wieczerzy jedli wolno i godnie, najpierw buraczany kwas, gotowany na grzybach z całymi ziemniakami całymi, śledzie obtaczane w mące i smażone w konopnym oleju, pszenne kluski z makiem, kapustę z grzybami i racuszki z gryczanej mąki, z miodem i zapijali słodzoną kawą. Dla wszystkich był to wielki, doniosły dzień.
Przedstawione przykłady pokazują, że posiłek to nie tylko okazja do najedzenia się, zaspokojenia głodu. Może on być swoistym rytuałem, pielęgnowanym, przekazywanym z pokolenia na pokolenie.