Odpowiedź :
Dojechaliśmy do granic Spychowa. Po drodze moja ukochana Danusia coraz bardziej słabła, męczyła ją gorączka, traciła przytomność. Straciłem już nadzieję, że dowiozę ją żywą do domu, do ojca. Do Sychowa zostało już tylko kilka godzin drogi. Staje się chyba cud, Danusi minęła gorączka. Mam nadzieję, że będzie lepiej. Nakazałem postój, żeby Danuśka spokojnie mogła spać, ale ona nagle otworzyła oczy i wyszeptała, że pachną kwiaty. Jak przytomnie brzmią jej słowa, z radością powtarzałem jej imię. Wtedy Danuśka spojrzała na mnie uśmiechając się. Jaka ona była piękna. Objąłem ja delikatnie. Patrzeliśmy na siebie w milczeniu, aż zapytała, gdzie jesteśmy. Odpowiedziałem, że niedaleko Spychowa, że wracamy do domu, gdzie czeka ojciec. Wreszcie wszyscy będziemy razem. Danusia leżała spokojnie. Nagle jej usta zaczęły się poruszać, jakby coś szeptała, pochyliłem się, by usłyszeć co mówi. Powtórzyła, że pachną kwiaty, jej twarz stała się jeszcze bledsza. Poczułem niepokój. Za chwilę szepnęła, że jest ciemno, co przeraziło mnie bardzo. Wyjaśniłem, że słońce świeci, błagałem aby się odezwała. Danuśka leciutko poruszała ustami, musiałem odgadywać co mówi i zrozumiałem, że wymawia moje imię. Jeszcze przez chwilę drżały jej ręce i wtedy zrozumiałem, że moja ukochana umiera. Krzyczałem, żeby poczekała, żeby nie umierała, że jesteśmy już tak blisko domu. Wtedy Danusia ostatni raz spojrzała na mnie i odeszła. Nie wiem jak długo klęczałem z głową na jej kolanach, skamieniały z bólu. Moja najmilsza odeszła na wieki.