Odpowiedź :
Odpowiedź:
Pewnego dnia, w letni poranek siedziałam w szkole na lekcji matematyki. Byłam na wpół przytomna i nie rozumiałam niczego co działo się na tych zajęciach. Czas mijał mi wolno, zupełnie tak jakby jakaś magiczna siła matematyczna, chciała abym już do reszty zwariowała i siedziała na tym niewygodnym małym krześle, podczas słuchania matematycznych bzdur przez całą epokę nowożytności! Szczerze, to wolałabym już powtarzać całą moją poranną rutynę przez wieczność, niż tu być...
Ni stąd, ni zowąd leżałam w moim łóżku przykryta kołdrą z budzikiem w ręku. Nagle zachciało mi się krzyczeć ze zdziwienia. Nie mogłam w to uwierzyć! Moje życzenie się spełniło! Z nagłego przypływu emocji wstałam z łóżka i zaczęłam skakać do góry. Cieszyłam się niezmiernie, że mogłam wyrwać się z tej dziury. Po krótkiej rozgrzewce, której dokonałam tak intensywnie skacząc, ubrałam kapcie i poszłam na dół wykonać swoje śniadanie. Kiedy dotarłam do kuchni, energicznie wyciągnęłam patelnię i rozbiłam na niej dwa jajka. Dodałam sól, oraz pieprz i szybko wszystko rozbełtałam, włączając przy tym palnik, na którym stało moje przyszłe śniadanie. Wzięłam szpatułkę i przegrzebywałam od czasu do czasu jajka, tak aby stworzyła się jajecznica. Po ścięciu się jajek i powstania gęstej żółtej ciapki z nich, wyłączyłam palnik i przesypałam zawartość patelki na talerz. Całość położyłam na stół i wesoło nucąc zaczęłam zajadać się jajecznicą. Po zjedzeniu poszłam do łazienki umyć zęby i rozczesać moje potargane włosy. Następnie poszłam do swojego pokoju pościelić łóżko, spakować się i ubrać. Po wykonaniu tych czynności nałożyłam plecak i słuchawki na siebie, a potem zeszłam na dół, aby iść do szkoły. Kiedy doszłam do drzwi wyjściowych, ucieszyłam się, że za chwilę znowu będzie poranek i będę mogła delektować się nim do przesady. Po namyśle wyszłam z domu i pognałam do szkoły.
Jakoś w połowie drogi do szkoły, znowu znalazłam się w moim łóżku. Tym razem spokojniej wstając powtórzyłam te same czynności co wcześniej i wyszłam do szkoły. Później następny raz wylądowałam w łóżku i znowu to samo. Problem zaczął się wtedy kiedy to już czterdziesty szósty raz z kolei znalazłam się w moim łóżku. Otóż problem znajdował się w tym, że za dziesiątym razem robienia tego samego te czynności wydały mi się nużące. Albo nawet nie nużące, nudne do szpiku kości. Zdecydowałam, że uczynię czterdziesty szósty raz tym ostatnim! Zamiast - jak zwykle, wstać z łóżka leżałam w nim i próbowałam spać. Starałam się odmienić mój zwyczajny poranek. Chociaż jakieś magiczne siły przeciągały mnie do wstania z łóżka, ja starałam się im stawiać opór. Nie dawałam za wygraną do godziny ósmej minut czterdzieści pięć leżałam w łóżku w bezruchu. Z przypływu adrenaliny krzyknęłam do niebios, że już więcej nie mogą mi spojrzeć w twarz, ponieważ wspaniała ja je pokonała. Nagle usłyszałam jakiś cichy chichot, który później zamienił się w słowa : ,,Dobrze więc wielka ty, damy ci już spokój,,
Nawet nie zdążywszy obejrzeć się, znowu byłam na tej samej lekcji matematyki, której tak nienawidziłam... Morał z tej historii taki, że na następnej lekcji matematyki z panią Kożuchowską, muszę zaprzestać na dziesiątym razie.
Wyjaśnienie: