Odpowiedź :
"Blisko, coraz bliżej ...."
Był słoneczny, marcowy dzień. Po niebie błądziły niewielkie, białe chmurki. Lekki wietrzyk przyjemnie chłodził. Skawiński nie po raz pierwszy znalazł się w Nowym Jorku. Przybył tu krótko po utracie pracy w Aspinwall. Jego życie po wyjeździe stamtąd nie układało się. Pracował .jako dozorca w starej kamienicy, a później jako pakowacz przesyłek poleconych.
Teraz zjawił się po roku od tego przykrego wydarzenia. Powodem było zaproszenie otrzymane tydzień temu od polskiego Towarzystwa.
W chwili kiedy przekroczył próg ogromnego budynku, znalazł się w zupełnie innym świecie. Portier w pięknym mundurze poprosił go, aby zaczekał chwilę, to ktoś zejdzie po niego. Staruszek usiadł i zamknął niebieskie oczy. Jego pokryta białymi włosami głowa podała na ramię. Pogrążył się w myślach. Przypomniał sobie jak poszukiwał złota w Australii, służył na wielorybniku, jak w Indiach był strzelcem rządowym, czy farmerem w Kalifornii.
Nagle ocknął się z zamyślenia, gdyż podszedł do niego jakiś niski człowiek o niebieskich, przenikliwych oczach.
- Dzień dobry panu- powiedział sympatyczny osobnik, który ubrany był w białą koszulę i czarne, wyprasowane spodnie.
- Witam- odparł Skawiński. - Przyszedłem tu, bo dostałem zaproszenie...
- A... Pan Skawiński? – zapytał człowiek- Nazywam się Falkowski i jestem tutaj odpowiedzialny za kontakty z rodakami. Zapraszam dalej. Chcemy pokazać panu nowe książki. Ciągle przesyła pan mam pieniądze, a więc chcieliśmy się odwdzięczyć. Mam jeszcze dla pana inną propozycję, ale o tym za chwilę.
Ruszyli i przeszli chyba sto stopni po stromych schodach. Falkowski milczał, a stary Polak szedł z nim. Wchodzenie nie sprawiało mu problemu, bo mimo podeszłego wieku miał krzepą.
Wreszcie wszedł z pracownikiem Towarzystwa do ogromnej sali, w której pracowało mnóstwo ludzi. Wielkie, błyszczące okna wpuszczały ciepłe promienie słońca. Stało tu również wiele półek z polskimi książkami. Skawiński zobaczył na grzbietach książek znane nazwisko Mickiewicza. To książka tego autora była dla niego namiastką ojczyzny - Polski, kraju, w którym nie był od 40 lat. Dźwięk ukochanej mowy wywołał u niego przecież ogromne wzruszenie. Czuł wtedy nostalgię. Zapomniał o całym świecie. Przypomniały mu się wtedy polskie krajobrazy. Oczyma wyobraźni widział dom dzieciństwa i słyszał skrzypienie studni, głosy sąsiadów. Niestety skończyło się to wybuchem płaczu.
Falkowski poprosił go, aby usiadł na wygodnym, zielonym fotelu znajdującym się tuż koło regałów.
-Proszę się rozgościć i pooglądać książki. Mamy sporo nowych pozycji, bo uzupełniliśmy zbiory.
-Dziękuję- odparł z wahaniem były latarnik i podszedł do regałów.
Wziął do ręki kolorowy tom. Nie wiedział, co ma myśleć. Ta sama książka? Adama Mickiewicza .
Nagle znowu to poczuł. To ogromne wzruszenie.spowodowane językiem ojczystym. Zatopił się ponownie w lekturze „Pana Tadeusza“. Czytał głośno:
„Śród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaju,
Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju,
Stał dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany;
Świeciły się z daleka pobielane ściany,
Tym bielsze, że odbite od ciemnej zieleni
Topoli, co go bronią od wiatrów jesieni."
Nagle osunął się na ziemię.
-Proszę pana! Wszystko w porządku? Dobrze się pan czuje? - usłyszał krzyk Falkowskiego i zobaczył, że wyciąga rękę, aby pomóc mu wstać.
-W porządku...Nic się nie stało- odrzekł stary i podniósł się z trudem.
-Zbladł pan... Przestraszyłem się. Chcę pana o coś poprosić.
-Tak? O co?
-Chcielibyśmy, żeby pan dla nas pracował. Mamy do wysyłania mnóstwo paczek do Polaków mieszających w Stanach Zjednoczonych. Nie nadążamy z wysyłaniem... Pan jest już zmęczony tułaczką i potrzebuje mało wyczerpującego zajęcia. Jest pan też uczciwy i godny zaufania. Wiemy o tym od konsula Isaaka Falconbridge’ a. Napisał do Towarzystwa ciekawy list z rekomendacją.
-Ja? Ja...? Pan mówi poważnie!? - krzyknął pytająco stary.
-Tak! Jest pan zainteresowany? - uśmiechnął się Falkowski.
-Oczywiście! To było moje marzenie... Wreszcie znalazłbym upragniony spokój.
-To jesteśmy umówieni. Proszę podejść do tej pani i załatwić wszelkie formalności- wskazał na elegancką, wysoką, szczupłą blondynkę siedzącą przy oknie.
Dzięki temu wydarzeniu Skawiński wiódł spokojne rzycie, wśród książek, wysyłanych Polakom, mieszkającym z dala od swojej ojczyzny, często trzymając w rękach namiastkę ukochanego kraju.