Ojciec z synem wyruszyli w podróż, nie mieli żadnych wątpilwości.Wzieli to co było najpotrzebniejsze uciekali. Musieli. Nie chcieli żegnać się z domem. Ale tego wymagała sytuacja. W ich mieście istoty z którymi żyli w pokoju wszczęły wojnę.
Były to glutowate, a zarazem stałe stworki. Miały białe oczy i duże ostre zęby. Mogły być przezroczyste jak chciały. patrząc na nie nie wyglądały groźnie. A właśnie swoją aparycją oszukały ludzi.
Rodzina wędrowała przez długi czas. Nie mogli się zatrzymywać na długo bo ich życiu groziło niebezpieczeństwo. Nie bali się bo wiedzieli że nic im nie będzie grozić jak będą spokojnie się przemieszczać. Pewnej nocy ojciec stwierdził że są już tak daleko od domu że mogą spokojnie się zatrzymać. Rozbili namiot i zapalili ognisko. Zaciekawione zwierzęta zeszły się na skraj lasu. Zachowując odpowiednią odległość od ognia. Sowy huczały, księżyc świecił a dookoła latały świetliki. Było naprawdę pięknie. Tata z synem grali w gry. Dawno nie czuli się tak otuleni naturą i bezpieczni.
Pozdrawiam i życzę miłego dzionka :)
