Jeśli ktoś z was ciągle czuje niedosyt w pozycji Polski na arenie międzynarodowej, to zawsze warto sobie w takich chwilach przypomnieć, że jedno z największych i najpotężniejszych studiów filmowych, czyli Warner, jest tworem Aarona, Szmula, Hirsza i Jacka Wonsali. Pierwsza trójka braci urodziła się i wychowywała w Krasnosielcu na Mazowszu. Po emigracji do Ameryki zmienili nazwisko z Wonsala na Warner, a w 1923 roku założyli skromną wówczas wytwórnię, która w szybkim czasie stają się jedną z najważniejszych w Hollywood.
Filmy, które wyszły ze stajni Warnera, trudno jest wymienić na raz. Mają oni w portfolio m.in. pierwszy film dźwiękowy "Śpiewak jazzbandu", takie klasyki jak "Casablanca" czy "Buntownik bez powodu". Warner Bros dało nam też "Supermana", "Batmana", serie filmów o "Harry’m Potterze", "Władcę Pierścieni", "Godzillę", "Mad Max: Na drodze gniewu", a ostatnio "Wonder Woman", "TO", "Blade Runnera 2049" czy nadchodzącą "Ligę Sprawiedliwości".
Mam to z jakiejś strony
