1. Przeczytaj fragmenty powieści dotyczące prezesowej Zasławskiej i odpowiedz na pytania.
a. W jaki sposób prezesowa wcielała w życie pozytywistyczne ideały? Jak postrzega jej postawę
Julian Ochocki? (fragment I)
b. Jak kobieta ocenia arystokrację, stosunek tej warstwy społecznej wobec Wokulskiego oraz jego
samego? (fragment II)
Fragment I
- O, ma pan, jaka to oryginalna kobieta z tej prezesowej! - rzekł Ochocki wskazując na sztachety. -Widzi
pan te pałace?... To wszystko czworniaki, mieszkania parobków. A tamten dom - to ochrona dla parobcząt;
bawi się ich ze trzydzieści sztuk, wszystkie umyte i obłatane jak książątka... A ta znowu willa to przytułek
dla starców, których w tej chwili jest czworo; uprzyjemniają sobie wakacje czyszcząc włosień na materace
do gościnnych pokojów. Tułałem się po rozmaitych okolicach kraju i wszędzie widziałem, że parobcy
mieszkają jak świnie, a ich dzieci harcują po błocie jak prosięta... Ale kiedym tu pierwszy raz zajechał,
przetarłem oczy. Zdawało mi się, że jestem na wyspie Utopii albo na kartce nudnego a cnotliwego romansu,
w którym autor opisuje, jakimi szlachcice być powinni, lecz jakimi nigdy nie będą. Imponuje mi ta
staruszka... A gdybyś pan jeszcze wiedział, jaką ona ma bibliotekę, co czyta... Zgłupiałem, kiedy raz
zażądała, abym jej objaśnił pewne punkta transformizmu, którym dlatego tylko brzydzi się, że uznał walkę o
byt za fundamentalne prawo natury (…)
Fragment II
Prezesowa roześmiała się ironicznie.
— Wierz mi, Belu, że urodzenie jest najmniejszą zasługą tych, którzy się rodzą. A co do czystości krwi...
Ach Boże! wielkie to szczęście, że nie bardzo zajmujemy się sprawdzaniem tych rzeczy. Powiadam ci, że o
czyjemś urodzeniu nie warto rozmawiać z ludźmi starymi, jak ja... Tacy bowiem zwykle pamiętają dziadów
i ojców i nieraz dziwią się: dlaczego wnuk jest podobny do kamerdynera, a nie do ojca. No, wiele się
tłomaczy zapatrzeniem.
— Pani jednak bardzo lubi pana Wokulskiego — szepnęła panna Izabela.
— Tak jest, bardzo! — zawołała z mocą staruszka. — Kochałam jego stryja, przez całe życie byłam
nieszczęśliwa dlatego tylko, że oderwano mnie od niego i to z tych samych pobudek, dla których twoja
ciotka usiłuje dziś lekceważyć Wokulskiego. Ale on nie da sobą pomiatać, o nie!... — mówiła prezesowa. —
Kto z takiej nędzy potrafił wydobyć się, kto bez cienia zarzutu zrobił majątek, wykształcił się tak jak on, ten
może nie dbać o opinie salonów. Wiesz chyba, jaką dziś gra rolę i po co jeździł do Paryża... Otóż
zapewniam cię, że nie on do salonów, ale salony do niego przyjdą (…).
2. Jak wygląda w XIX w. sytuacja kobiety pozbawionej męskiej opieki? Odpowiedz na pytanie na
postawie losów Heleny Stawskiej (fragment I i II)
Fragment I
- A to cała historia! - odpowiedział Mraczewski rzucając się na fotel. - Przyjechaliśmy tu dziś z Suzinem o
jedenastej... Od pierwszej do trzeciej byliśmy z nim u Wokulskiego, a po trzeciej wpadłem na chwilę do
matki i na chwilę do pani Stawskiej:.. Pyszna kobieta, co?...
- Stawska?... Stawska?... - przypominał sobie Rzecki trąc czoło.
- Znasz ją pan przecie. Ta piękna, co to ma córeczkę... Co to się tak podobała panu...
- Ach, ta!... wiem... Nie mnie się podobała - westchnął Rzecki - tylko myślałem, że dobra byłaby z niej żona
dla Stacha...
- Paradny pan jesteś - roześmiał się Mraczewski. - Przecież ona ma męża...
- Męża?
- Naturalnie. Zresztą znane nazwisko. Przed czterema laty uciekł biedak za granicę, bo posądzali go o
zabicie tej...
- Ach, pamiętam!... Więc to on?... Dlaczegóż nie wrócił, boć przecie okazało się, że nie winien?...
- Rozumie się, że nie winien - prawił Mraczewski. - Ale swoją drogą, jak dmuchnął do Ameryki, tak po dziś
dzień nie ma o nim wiadomości. Pewnie biedak gdzieś zmarniał, a kobieta została ani panną, ani wdową...
Okropny los!... Utrzymywać cały dom z haftu, z gry na fortepianie, z lekcyj angielskiego... pracować cały
dzień jak wół i jeszcze nie mieć męża... Biedne te kobiety!... My byśmy, panie Ignacy, tak długo nie
wytrwali w cnocie, co?
Fragment II
- Jak tu nie wyglądać oknem - westchnęła pani Misiewiczowa - kiedy to nasza jedyna przyjemność. Czy my
gdzie bywamy? Czy kogo widujemy?... Od czasu jak Ludwik wyjechał, zerwały się nasze stosunki z ludźmi.
Dla jednych jesteśmy za ubogie, dla innych podejrzane...
Otarła oczy chustką i mówiła dalej :
- O, Ludwiczek źle zrobił, że wyjechał; bo choćby go nawet uwięzili, okazałaby się jego niewinność i
znowu bylibyśmy razem. A teraz on Bóg wie gdzie, a Stawska... Mówi pan, żeby nie wyglądać!... Przecież
ona, biedactwo, ciągle czeka, nasłuchuje i wypatruje, czy Ludwik nie wraca, a przynajmniej czy nie będzie
od niego listu?
Nagle w drugim pokoju zrobił się szelest... Uczennice pani Stawskiej skończywszy lekcję zabierały się do
domu, a ich przecudna nauczycielka uszczęśliwiła mnie swoim widokiem.
Kiedym ją witał, miała zimne ręce, a na boskiej twarzy wyraz zmęczenia i smutku. Zobaczywszy mnie
jednak raczyła się uśmiechnąć. (Drogi anioł! jakby domyślała się, że jej słodki uśmiech na cały tydzień
rozświetla mi ciemności życia.)
(…) - Niech pan sobie wyobrazi - mówiła pani Stawska - że miałyśmy dziś wizytę baronowej...
- I czego ona chce od pani?
- Przyszła mnie prosić, ażebym pomogła jej w uporządkowaniu bielizny, sukien, koronek, słowem, całego
gospodarstwa. Ona spodziewa się, że wkrótce mąż do niej wróci, i chce poodświeżać jedne drobiazgi, inne
zakupić. A że jak mówi, nie ma gustu, więc prosi mnie do pomocy i obiecujc mi płacić po dwa ruble za trzy
godziny co dzień.
- A pani co na to?
- Mój Boże, cóż miałam robić?... Naturalnie, że przyjęłam z podziękowaniem. Jest to wprawdzie chwilowe
zajęcie, ale bardzo przyszło mi w porę, bo właśnie onegdaj (nie rozumiem nawet z jakiego powodu)
straciłam jedną lekcję muzyki, za pięć złotych godzina...
Westchnąłem domyślając się, że powodem utraty lekcji mógł być jaki list anonimowy, w pisaniu których
pani Krzeszowska odznacza się wielką biegłością. Ale - nie powiedziałem nic. Bo czy mogłem radzić pani
Stawskiej, aby odrzuciła dwa ruble dziennie?
Od tej pory, ile razy przyszedłem do moich zacnych przyjaciółek, pani Stawska opowiadała mi jak
najszczegółowiej historię swoich stosunków z baronową Krzeszowską, u której bywała co dzień i rozumie
się, zamiast trzech, pracowała pięć i sześć godzin, wciąż za owe dwa ruble.


Odpowiedź :

Odpowiedź:

Bolesław Prus w „Lalce” dość krytycznie ocenia szlachtę. Poprzez ostrą krytykę arystokracji i jej zakłamanego świata, próbuje udowodnić, że warstwa ta odchodzi w przeszłość. Arystokracja w „Lalce”, to ludzie niezaradni życiowo, pozbawieni ambicji, kierujący się tylko chciwością i własnymi korzyściami. Nowoczesne społeczeństwo, pracowite, wyrzuca takich ludzi przed nawias. Szkodzą oni społeczeństwu, rozwojowi, a zarazem opóźniają postęp. Prezesową Zasławską pisarz ukazuje w pozytywny sposób. Mimo, iż jest ona arystokratką, wyróżnia się wśród tej warstwy. Dokładniejszy obraz Zasławskiej zostaje ukazany podczas wizyty Stanisława Wokulskiego w Zasławku. Wokulski znudzony miejskim życiem przyjeżdża do Zasławka, żeby odpocząć. Już na początku dostrzega wyjątkowość prezesowej. Podczas pierwszej przechadzki spostrzega psa, który bardzo cieszy się jego widokiem. Pies nie wygląda na groźnego. Mimo to ochrania gospodarstwo. Następnie spotyka parobka, który wyjaśnia mu, iż pies ten ma chronić dom przed złodziejami. Prezesowa pozwala na trzymanie psa chyba tylko dlatego, że przywiązała się do niego. Wokulski zauważa jednocześnie, że parobek bardzo życzliwie wyraża się o swojej chlebodawczyni. Stach na wsi znajduje ciszę i spokój. Nie myśli o warszawskim hałasie, zgiełku.  

Zasławska to „oryginalna kobieta” (powiedział kiedyś Ochocki Wokulskiemu). Z pewnością taka właśnie jest. Jest także wrażliwa, mądra i szlachetna. Nie jest obojętna dla innych ludzi. Wszystkich traktuje życzliwie. W swoim gospodarstwie zapewnia mieszkania parobkom, dba o ich dzieci, a także nie zapomina o starych i schorowanych sługach, pomaga ludziom. Zasławska przez całe życie starała się pomagać ludziom. W testamencie zapisała cały swój majątek na organizacje dobroczynne. Mimo arystokrackiego pochodzenia sama stara się doglądać swego dobytku. Karmi kury, zagląda do obory, kocha swoje zwierzęta. Wokulski uważa, że jest „dziwną kobietą”. Mimo to zauważa, że staruszka potrafi nie tylko budzić miłość dla siebie w zwierzętach, lecz także w ludziach. Gospodarstwo Zasławskie jest wyjątkowe i różni się od innych. To z pewnością za sprawą wyjątkowej właścicielki o złotym sercu. Prezesowa jest osobą bardzo doświadczoną przez życie. Rozumie świat i ludzi. W porównaniu do innych kobiet ukazanych w powieści, bardzo się wyróżnia. Nie jest ani sztuczna ani też pełna obłudy czy fałszu, którego z pewnością nie brakuje Łęckiej. Można stwierdzić, że Zasławska i Wokulski mają wiele wspólnego. Obydwoje rozumieją, że są osoby wartościowe, którym trzeba tylko trochę pomóc, np. pomoc, jaką udzielił Wokulski Węgiełkowi. Tacy ludzie jak Wokulski i Zasławska są w stanie zdziałać dużo więcej niż różnego rodzaju instytucje. Prus w powieści ukazuje społeczeństwo polskie, próbuje odnaleźć odpowiedź na pytanie, w jakim kierunku powinno się rozwijać. Odpowiedź jest prosta. Autor stara się ukazać, że tylko uczciwa praca może powodować postęp społeczeństwa. Praca jest dla człowieka nie tylko sposobem na zdobycie utrzymania. Pełni ona dużo ważniejszą rolę, kształtuje świadomość człowieka w społeczeństwie, mobilizuje do dalszego działania. Prezesowa i Stach zdają sobie sprawę jak ważna w życiu ludzkim jest praca. Może to dlatego, że oni sami bardzo przyczynili się do swojej pozycji w społeczeństwie. Wokulski zyskał uznanie dzięki uczciwej pracy, Zasławska zaś mimo pochodzenia nie wstydzi się pracować. Wręcz przeciwnie, uważa to za zaszczyt. Wychodzi z założenia, że ludzie bez względu na pochodzenie powinni zmieniać sytuację całego społeczeństwa. Wspólna praca ma zmieniać sytuację społeczeństwa na lepsze.

Epizody wiejskie w „Lalce”, wśród których wyróżnia się pobyt Wokulskiego w Zasławka służą jako kontrast ukazania miejskiej atmosfery (kapitalizm, eliminowanie słabszych). Prezesowa Zasławska jest osobą realizującą hasła pozytywizmu. Realizuje ona postawę liberalizmu, a także utylitaryzmu. Działa na rzecz wspólnego pożytku społecznego. Interesuje się warstwami słabszymi, prowadzi wśród nich pracę edukacyjną, działa dla dobra ogółu. Realizuje zatem pracę u podstaw. Dzięki pracy prezesowa stała się wrażliwa na zło i niedolę panującą wokół niej, dlatego też pomagała ludziom bezinteresownie (praca bezinteresowna). Uznawała także jedność świata ludzi i natury. Kochała swoje zwierzęta. Wobec tego, realizowała monizm przyrodniczy. Zasławska jest jedną z nielicznych bohaterek powieści, która realizowała większość haseł pozytywistycznych.

mam nadzieje ze pomogłem