Wydaję mi się, że chodzi o to, że jeśli twierdzi, że nie grzeszy, nie popełnia błędów itp. to po co co chwilę chodzi się z czegoś spowiadać? Jeśli nie grzeszy to spowiedź nie powinna jej być potrzebna, a skoro tam chodzi to znaczy, że grzeszy, czyli kłamała, co już jej dało kolejny grzech