Odpowiedź :
Wybrałem* się z rodzicami na wakacje do Grecji. Pogoda była piękna, wręcz idealna na wycieczkę. Poszedłem* najpierw koło budki z lodami. Wziąłem* loda waniliowego. Zapłaciłem i zawróciłem* na stronę, która szedłem* wcześniej. Dotarłem do lasku. Nie był bardzo zagęszczony, nie wiem nawet czy można nazwać to lasem. Idąc ścieżka wydeptana przez tutejszych turystów trawiłem na małą skrzyneczkę zamknięta na kluczyk. Bardzo pragnąłem ją otworzyć, chociaż wiedziałem, że jest to nie odpowiedzialne. Rzuciłem porządnie skrzyneczka, która od razu pękła. Zajrzałem powoli do środka i znalazłem mały krysztal koloru fioletowego. Zadowolony ze swojego znaleziska szybko wróciłem do pokoju hotelowego i zacząłem się z wami dzielić tą sytuacja do teraz...
Pewnego ranka nadszedł długo wyczekiwany przeze mnie dzień, dzień w którym miałam wyjechać do Grecji na wycieczkę. Spakowałam się poprzedniego wieczoru więc wzięłam walizkę w rękę i pojechałam z rodzicami na lotnisko.
Podróż trwała kilka godzin jednak nie sprawiło to na mnie problemu. Gdy dolecieliśmy na miejsce biuro podróży zabrało nas do hotelu. Tam mieliśmy zjeść posiłek i wraz z rodzicami poszliśmy pozwiedzać to piękne miejsce. Minęło trochę czasu zanim wróciliśmy do hotelu. Nogi nas strasznie bolały. Następnego dnia rano stwierdziłam ze pójdę sama na pobliską plaże. Było dosyć wczesnie wiec nie spodziewałam się tam dużej ilości osób. Jednak była tam osoba która podeszła do mnie i zaczęła rozmawiać. Nazywala się Kasia i była w moim wieku. Opowiedziała mi o pogłoskach ze gdzieś tutaj na tej plazy lub w pobliżu jest ukryta jakas starożytna skrzynia. Bez chwili zwątpienia poszłyśmy jej szukać. Szczerze nie wiedziałam czy to na poważnie ale przynajmniej dobrze się bawiłam. Poszłam na koniec plazy i gdzieś przy drzewie które tam było znalazłam małe zejście w dol. Zawołałam Kasie i poszłyśmy tam. Było dosyć ciemno. Dużo pajęczyn. Wszystko było jakby z takiego kamienia? Kto wie. Następnie były dwie drogi , jedna w lewo, druga w prawo. Rozdzieliliśmy się. Po chwili słyszę jak Kasia krzyczy. Przestraszyłam się bo myślałam, ze się coś stało. Jednak to co zauważyłam po przyjsciu tam. Przyprawiło mnie o dreszcze. Tak. Puste pomieszczenie. Nie było tam nikogo. Pobiegłam w górę . Coś lub ktoś zamknął wejście. Nie miałam jak się wydostać. Krzyczałam. Cisza. Szukałam drogi powrotu. Gdy wróciłam się na miejsce gdzie zaginęła Kasia wpadłam w jakas dziurę. Przeraziłam się jednak znalazłam tam zgubę. Kasia leżała i płakała. Spytałam się jej czy jest cała a ona tylko przytaknela. Po chwili przeszły mnie kolejne dreszcze. Skoro Kasia była cały czas tutaj.. to kto zamknął wyjście ?
Nie chciałam jej jednak zamartwiać , wstaliśmy i przeszukaliśmy miejsce do którego wpadłyśmy. Nagle natrafiliśmy na drabinę. I kolejne dwa wejścia. Tym razem się nie rozdzielaliśmy. Intuicja mówiła nam zeby iść w lewo. Tak twz zrobiłyśmy. Nigdy mi nie uwierzycie ale to co tam było przypominało ogromna skrzynie. Tą starożytną skrzynie! Była większa niż myślałam. Nie była zamknięta nawet na kluczyk. Otworzyliśmy ją a w środku znalazłyśmy klucz, wisiorek i list. Wzięłam list do reki po czym go przeczytałam:
,,niech to pozostanie w tajemnicy”. Było to jednoznaczne, popatrzyłam na kasie a ona na mnie , pokiwalismy głowami. Wzięłam klucz i tajemniczy wisiorek. Wydawało mi się ze to klucz do wyjścia. Poszłyśmy to sprawdzić. Z dziury wyszłyśmy przez tą drabinę która się tam znajdowała. Tak. Kluczyk pasował , udało nam się wyjść. Było jeszcze jasno. Kasia na zegarku zobaczyła ze jest dopiero 7 rano. Popatrzylysmy naa tajemniczy wisiorek. Były na nim jakies słowiańskie napisy i coś co przypominało wysokiego jelenia, w czarnych szatach. Gołym okiem mozna było stwierdzić , ze to Leszy. Przeraziłam się. Wyrzuciłam wisiorek do wody. Wkurzona Kasia spytała mi się co ja zrobiłam. Odpowiedziałam tylko ,, niech to pozostanie w tajemnicy”.
Podróż trwała kilka godzin jednak nie sprawiło to na mnie problemu. Gdy dolecieliśmy na miejsce biuro podróży zabrało nas do hotelu. Tam mieliśmy zjeść posiłek i wraz z rodzicami poszliśmy pozwiedzać to piękne miejsce. Minęło trochę czasu zanim wróciliśmy do hotelu. Nogi nas strasznie bolały. Następnego dnia rano stwierdziłam ze pójdę sama na pobliską plaże. Było dosyć wczesnie wiec nie spodziewałam się tam dużej ilości osób. Jednak była tam osoba która podeszła do mnie i zaczęła rozmawiać. Nazywala się Kasia i była w moim wieku. Opowiedziała mi o pogłoskach ze gdzieś tutaj na tej plazy lub w pobliżu jest ukryta jakas starożytna skrzynia. Bez chwili zwątpienia poszłyśmy jej szukać. Szczerze nie wiedziałam czy to na poważnie ale przynajmniej dobrze się bawiłam. Poszłam na koniec plazy i gdzieś przy drzewie które tam było znalazłam małe zejście w dol. Zawołałam Kasie i poszłyśmy tam. Było dosyć ciemno. Dużo pajęczyn. Wszystko było jakby z takiego kamienia? Kto wie. Następnie były dwie drogi , jedna w lewo, druga w prawo. Rozdzieliliśmy się. Po chwili słyszę jak Kasia krzyczy. Przestraszyłam się bo myślałam, ze się coś stało. Jednak to co zauważyłam po przyjsciu tam. Przyprawiło mnie o dreszcze. Tak. Puste pomieszczenie. Nie było tam nikogo. Pobiegłam w górę . Coś lub ktoś zamknął wejście. Nie miałam jak się wydostać. Krzyczałam. Cisza. Szukałam drogi powrotu. Gdy wróciłam się na miejsce gdzie zaginęła Kasia wpadłam w jakas dziurę. Przeraziłam się jednak znalazłam tam zgubę. Kasia leżała i płakała. Spytałam się jej czy jest cała a ona tylko przytaknela. Po chwili przeszły mnie kolejne dreszcze. Skoro Kasia była cały czas tutaj.. to kto zamknął wyjście ?
Nie chciałam jej jednak zamartwiać , wstaliśmy i przeszukaliśmy miejsce do którego wpadłyśmy. Nagle natrafiliśmy na drabinę. I kolejne dwa wejścia. Tym razem się nie rozdzielaliśmy. Intuicja mówiła nam zeby iść w lewo. Tak twz zrobiłyśmy. Nigdy mi nie uwierzycie ale to co tam było przypominało ogromna skrzynie. Tą starożytną skrzynie! Była większa niż myślałam. Nie była zamknięta nawet na kluczyk. Otworzyliśmy ją a w środku znalazłyśmy klucz, wisiorek i list. Wzięłam list do reki po czym go przeczytałam:
,,niech to pozostanie w tajemnicy”. Było to jednoznaczne, popatrzyłam na kasie a ona na mnie , pokiwalismy głowami. Wzięłam klucz i tajemniczy wisiorek. Wydawało mi się ze to klucz do wyjścia. Poszłyśmy to sprawdzić. Z dziury wyszłyśmy przez tą drabinę która się tam znajdowała. Tak. Kluczyk pasował , udało nam się wyjść. Było jeszcze jasno. Kasia na zegarku zobaczyła ze jest dopiero 7 rano. Popatrzylysmy naa tajemniczy wisiorek. Były na nim jakies słowiańskie napisy i coś co przypominało wysokiego jelenia, w czarnych szatach. Gołym okiem mozna było stwierdzić , ze to Leszy. Przeraziłam się. Wyrzuciłam wisiorek do wody. Wkurzona Kasia spytała mi się co ja zrobiłam. Odpowiedziałam tylko ,, niech to pozostanie w tajemnicy”.