Odpowiedź :
Nie uwierzycie ,jakiś czas temu przeprowadziłam się do starej części Londynu,dokładnie jeszcze nie wiem jak długo tu zostanę.Z opowieści mojego znajomego wynika,że popełniłam fatalny błąd.Dlugo nie wiedziałam o co chodzi.
- Stew- to mój przyjaciel- co takiego tu straszy lub jaki zbieg tu się ukrywa,że odradzałes mi ten krok. Może sam chciałeś kupić za grosze,przyznaj się!- odrzekłem z uśmiechem.
- Gdyby o to chodziło ,to mały pikuś - tu zrobił taka minę ,ze aż się zleklam- tu mieszka jeden gość ,który jest tak odrażający ,że sama myśl o nim ,to za dużo na moje biedne nerwy.
- Przesadzasz,jak zwykle,to co mieszkam niedaleko Bazyliszka- odparłam z wesołością i dalej próbowałam trochę posprzątać i poukładać ten bałagan.
Stew- z rozłożonymi rękami próbował mnie dalej straszyć,wyglądał komicznie i zarazem poważnie. Nie zrobiło to na mnie specjalnego wrażenia,ja z natury lubię ludzi i wierzę ,że można każdego polubić lub zaakceptować.
Drugiego dnia postanowiłam zwiedzić ta " straszna " dzielnicę i poszłam wzdłuż mojej ulicy . Nie spotkałam Bazyliszka ani nic co według Stewa było potworne. Niedaleko mnie przechodził tylko starszy ,lekko pochylony pan że śmiesznym kapeluszem ,który ukłonił się .
- Dzień dobry miłej pani!- odparł mężczyzna.
- Dzień dobry panu.- podniosłam oczy i ujrzałam twarz człowieka bardzo chuda, pomarszczoną ale było w niej tyle życia. Pomyślałam ,że przeżył niedawno coś bardzo tragicznego. Trochę nieśmiało ale odważyłam się i postanowiłam ,że porozmawiam z tym człowiekiem,widać było ,że mieszka tu długo i może wie coś na temat Bazyliszka.
- Przepraszam pana czy mogłabym zająć panu trochę czasu rozmową?- zwróciłam się z pewną prośba.
- Ależ oczywiście,nie wie pani jak lubię długie pogawędki! Mógłbym tak długo! Ale chwileczkę wydaje mi się ,że pani tu nowa .........,tak jak ja.
- A ja myślałam ,że pan mieszka tu od dawna- trochę się zawiodłam.
-Nie,nie ...ja ,wiesz moja droga to długa rozmowa - człowiek posmutniał i z lekkim grymasem na twarzy spojrzał mi w oczy. Wystraszyłam się trochę,bo przypomniałam sobie Bazyliszka.
- Jeżeli pozwoli pani to zapraszam na mały spacer.- uśmiechem i ręką wskazał kierunek drogi.
Zgodziłam się,byłam ciekawa losów tego staruszka,był bardzo przekonywujący,już widzę minę Stewa. Szliśmy chwilę w milczeniu,widziałam po zachowaniu tego człowieka ,że bardzo chce mi o czymś opowiedzieć. Zaczęłam.
- Czy pan mieszka tu sam,straciłam nieśmiało?
- Niestety tak,chociaż nie dawno zdałem sobie z tego sprawę. Moja droga czasami człowiek popełni na początku jeden błąd i to go zgubi. Ja byłem bardzo złym czlowiekiem- uśmiechnął się smutno- ale pewne wydarzenia i przyjaciel chcą mu pomóc.Tak było w moim przypadku i jestem mu bardzo ,ale to bardzo wdzięczny.- Człowiek zamyślił się chwilę.
- Proszę mi mówić po imieniu ,Ania- odparłam tak nagle. Pomyślałam ,że tak będzie wygodnie.
- Ach, gdzie moje maniery ,nazywam się Ebenezer Scrooge I mieszkam tu od dawna,nawet zgubiłem rachubę. Żyłem ,a prościej powiedzieć ,pracowałem,pracowałem i nic się nie liczyło. Byłem starym głupcem.
Pan Ebenezer widać było ,że jest strasznie przejęty, łzy popłynęły mu po policzku,wytarł ,myślał ,że nie widziałam. Co takiego strasznego się wydarzyło w życiu tego pana.
- Wiesz Aniu,dlaczego człowiek musi przejść coś bardzo traumatycznego ,aby przejrzał na oczy. To właśnie spotkało mnie ,sam w to nie mogę uwierzyć i nie chce żeby ludzie nazywali mnie dziwakiem,wystarczy tych złych przeżyć.- uśmiech rozpromieniła jego twarz .
Ludzie przechodzący obok nas uśmiechem pozdrawiali Scrooge,I życzyli mu miłego dnia. Trudno uwierzyć mi było w jego straszny los. Myślałam jak zacząć,ale podszedł do nas mały chłopiec który wtulił się w starszego pana. Chwilę tak stali,a mały zwracając się do mnie powiedział
- Wie pani ,że rozmawia z najmilszym i najbardziej troskliwym wujaszkiem na świecie.
Uśmiechnęłam się otwierając szeroko oczy i kiwając głową nie wiedziałam co powiedzieć .Chłopiec oddalił się ,a my szliśmy dalej.
- Proszę mi powiedzieć ,czy wierzy pani w ludzi,czy pani ufa im,ja zacząłem to odczuwać od niedawna i przyznam się pani ,że to cudowne uczucie. - twarz starca promieniała a oczy lśniły.Widac było ,że jest szczęśliwy.
-Ja lubię ludzi- odparłam niepewnie mając w pamięci jego rozpromieniona twarz.
- Obyś moja droga zawsze tak myślała,bo rozmowa,troska o drugiego człowieka jest wspaniała sprawą.To czyni nasze życie pełne ,potrzebne .Ja wielu ludzi skrzywdziłem ,ale pomoc z niebios zrobiła ze mnie niezłego " aniołka"- gestem ręki pokazał aureole nad sobą.- wierzę w przemianę,czasami musi ona być wyegzekwowana jakaś siła ,niespotykaną siła.
- Czy to spotkało pana ,przeżył pan coś strasznego w swoim zyciu- spojrzałam na staruszka niepewnie co usłyszę.
- Z całą mocą tak i teraz zrozumiałem ,że to dla mojego dobra,naprawdę,bo czekało mnie coś strasznego.
Ciarki przeszły mi po plecach,już nie wypytywałam ,widziałam jak zmienia się twarz Scrooge ,gdy mówi o złym i dobrym. Jasne było ,że przeszedł w swoim życiu wiele złego. Najważniejsze ,że teraz jest szczęśliwy.Doszlismy na koniec ulicy a on ukloniwszy się,podziękował za spacer.
- Pamiętaj Aniu- powiedział na koniec- ,że liczą się ludzie nie inne rzeczy ,pomoc ,rozmowa może wiele zdziałać.
W tym momencie ktoś pozdrowl staruszka słowami wujaszku,jego twarz rozbłysła i z uśmiechem przywitał swojego ,jak się okazało siostrzeńca. Przedstawił się i przeprosił ,gdyż szukał wuja ,byli umówieni na obiad ,widać było ,że bardzo się kochają. Oczywiście byłam zaproszona ale grzecznie odmówiłam,wymyślając na poczekaniu jakąś błaha wymówkę. Chciałam sobie to spotkanie przemyśleć. Ciekawe co powie na tę niesamowite opowieść Stew. Jestem ciekawa jego wyrazu twarzy jak dowie się ,że spotkałam Bazyliszka- potwora.
nie wiem co to wyszło ale może po przeróbce !powodzenia!