Odpowiedź :
Odpowiedź:
W Kongu mamy wszystko. Dużo deszczu, złoto, diamenty. To dlaczego jest tak źle? Myślę nad tym dużo i ciągle nie wiem - mówił mi Joseph, który już kilka lat wegetował w obozowisku dla uchodźców za grosze otrzymywane od organizacji świadczących pomoc humanitarną.
Od czasu mojej rozmowy z Josephem sporo się w Afryce zmieniło. Wprawdzie nadal Afrykanie są – przeciętnie – biedniejsi i żyją krócej niż u schyłku kolonializmu 40 lat temu, ale kontynent notuje od lat rekordowe tempo wzrostu gospodarczego (5 proc. rocznie), najwyższe od lat 60. Coraz więcej w Afryce jest wyborów (nawet jeśli nie zawsze wolnych), a coraz mniej wojen domowych. Epidemię AIDS, po 20 mln ofiar, udało się w kilku krajach ustabilizować. 1,5 mln Afrykanów dostaje lekarstwa, dzięki którym może w miarę normalnie żyć z wirusem.
Wiadomo, że Afryka – jako jedyny kontynent – nie ma szans na zrealizowanie „celów milenijnych” postawionych przed najbiedniejszymi krajami przez ONZ, które światowi przywódcy zapisali w uchwalonej na początku wieku deklaracji. Wśród nich na pierwszym miejscu znalazło się zobowiązanie do zmniejszenia do 2015 r. o połowę liczby ludzi żyjących za mniej niż dolara dziennie i cierpiących głód. Jest pewne, że w 2015 r. takich nieszczęśników będzie więcej niż obecnie, chyba że wydarzy się cud. Pozostałe cele – dotyczące m.in. równego dostępu płci do edukacji czy zmniejszenia o trzy czwarte liczby kobiet umierających z powodu powikłań poporodowych – również nie zostaną zrealizowane (w 2004 r. rząd brytyjski szacował, że przy obecnym tempie rozwoju kontynentu zostaną osiągnięte odpowiednio w 2147 i 2165 r.)
Wyjaśnienie: