Co o tym sądzicie? Proszę o szczere odpowiedzi.
-Spędziłam, całe me życie kochając cię, kochając cię całą mną. Nie było takiego dnia, w którym bym o tobie nie pomyślała, w którym nie stwierdziłabym, że kocham Cię jeszcze bardziej, niż kochałam cię wczoraj. Wiedziałam jednak, że nic nigdy z tego nie będzie, zawsze byłeś dla mnie miły, ale kiedy na mnie patrzyłeś, w twoich oczach panowała pustka. To nie jest miłość.

-Naprawdę sądzisz, że oczy zawsze zdradzają wszystko? ''Jeżeli ufasz jedynie swoim oczom, twoje pozostałe zmysły słabną.'' powiedział kiedyś Frank Herbert. Nie sądzisz, że powinniśmy również zwracać uwagę na to, co słyszymy, czy czujemy? Kocham cię. Nic w tym temacie nie zmienisz. Nie przyjmując moich oświadczyn, nie sprawiasz, że moja miłość gaśnie. Twe słowa ranią mnie tak doszczętnie, że wolałbym cię już nie kochać, ale niestety nie mam na to wpływu. Mam wrażenie, że ma miłość do ciebie nigdy mnie nie opuści, że to z nią będę leżeć na łożu śmierci.

-Również wolałabym cię nie kochać, wszystko jest trudniejsze, kiedy towarzyszy mnie owa miłość. Ależ z niej manipulantka, zmusza nas do czegoś, czego żadne z nas nie chce.

-Nie mówiłem, że tego nie chcę. Chyba przywykłem do tego, że cały czas siedzisz w mojej głowie i szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie bez ciebie życia.

-Również nie mogłabym żyć bez ciebie, ale wolałabym mieć za przyjaciela.

-Uważasz, że miłość i przyjaźń się wykluczają?

-W żadnym razie, ja sama naprawdę nie wiem, co czuję i co mam z tym wszystkim zrobić. Nie raz marzyłam, żebyś mi się oświadczył, nie rozumiem, więc czemu teraz nie jestem w stanie owych oświadczyn przyjąć. Dobija mnie myśli, że najprawdopodobniej nie będziemy już ani przyjaciółmi, ani małżeństwem.

-Małżeństwem nie będziemy, chyba że zmienisz zdanie, ale czemu nie możemy się dalej przyjaźnić? Wiem, że początkowo może to być niezręczne lub trudne, ale przecież teraz prowadzimy rozmowę godną najprawdziwszych przyjaciół. Nie mogę stracić cię w pełni, nie możesz tak po prostu, nagle zniknąć.

-Nie chcę zniknąć, pragnę być twoją żoną, kocham cię, ale to wszystko nie jest takie proste. Nie wiem czemu, nie mogę po prostu powiedzieć tak i rzucić się w twoje ramiona, a potem ty byś mnie pocałował. Tego pragnę.

-Brzmi idealnie.

-Wiem, ale nie mogę się na to zdobyć.

-Czemu?

-Nie wiem.

-Zapytam jeszcze raz.

-Dobrze.

-Najdroższa Charlotte, czy zechcesz zostać moją żoną?

To kilka sekund pomiędzy pytaniem a odpowiedzią wydawało się trwać wieczność. Serca naszych młodych bohaterów biły tak szybko jak nigdy dotychczas. W końcu Charlotte zebrała się na odwagę, wzięła się w garść i rzekła:

-Jakże mogłabym po tym wszystkim odmówić. Nie mogę bez ciebie żyć i pragnę mieć cię na co dzień.

Tak jak zapowiedziała, rzuciła się w ramiona Ned'a, a on zgodnie z jej oczekiwaniami pocałował dziewczynę w jej śliczne, malinowe usta.


Co o tym sądzicie? Proszę o szczere odpowiedzi.