Odpowiedź :
Był mglisty, chłodny wieczór. Wracałam ze sklepu, wesoło wymachując reklamówką z zakupami. Nie zwracałam szczególnej uwagi na drogę, którą przemierzałam już setki razy. Moje myśli pochłaniały wyobrażenia kolonii, na którą miałam jechać już jutro. Właśnie przed oczami stanął mi obraz roześmianych koleżanek i piłki do siatkówki lecącej w moją stronę, kiedy coś uderzyło we mnie z dużą siłą. Zaraz - pomyślałam - przecież tę piłkę sobie wymyśliłam, wiec jak mogła mnie uderzyć? Popatrzyłam w górę. Nade mną pochylał się chłopak, nieziemsko przystojny. Patrzyłam na niego, a on patrzył na mnie. Jego idealnie czarne oczy przyciągały jak magnes, nie dając możliwości ucieczki. Później zastanawiałam się, dlaczego nie chciałam spuścić wzroku, ale teraz w moje głowie zaroiło się od obrazów - ucieczka z domu z tą tajemniczą istotą, śmierć rodziców... Nawet nie zauważyłam, kiedy go objęłam. Gdy dotarło do mnie o czym marzę patrząc na niego, okazało się, że obejmuję jakiś słup. Odwróciłam się powoli, zaskoczona. Ten, do którego się przytulałam jeszcze przed chwilą, ociekał krwią. Spod kurtki wystawały połamane żebra, jakaś kość wbiła się w żołądek... Krzyknęłam. On nie mógł żyć! Jakby słysząc moje myśli, duch odsłonił ubranie. Serce nie biło. Kiedy myślałam, że zemdleję ze strachu, usłyszałam szept.
- Zginąłem w wypadku. Jechałem zabić kogoś w akcie zemsty. Kogoś, kto już nie żyje, ale żyje jego prawnuczka... Ty.
Oniemiała nie mogłam wykrztusić słowa. Wtedy zniknął z upiornym uśmiechem i słowami "Dopadnę cię". Wtedy poczułam, że ktoś potrząsa mną. Ktoś rozhisteryzowany chciał wzywać karetkę, ale zaprotestowałam. Nadal nie wiem, dlaczego duch darował mi życie i drżę ze strachu, pamiętając jego obietnicę.
- Zginąłem w wypadku. Jechałem zabić kogoś w akcie zemsty. Kogoś, kto już nie żyje, ale żyje jego prawnuczka... Ty.
Oniemiała nie mogłam wykrztusić słowa. Wtedy zniknął z upiornym uśmiechem i słowami "Dopadnę cię". Wtedy poczułam, że ktoś potrząsa mną. Ktoś rozhisteryzowany chciał wzywać karetkę, ale zaprotestowałam. Nadal nie wiem, dlaczego duch darował mi życie i drżę ze strachu, pamiętając jego obietnicę.
Pewnego wieczoru musiałam iść do mojej koleżanki ponieważ pożyczyłam jej zeszyt którego ona mi nie oddała ze względu na to że była chora. Gdybym miała wybór iść w innym terminie na pewno bym poszła jutro ale niestety był mi potrzebny na jutro. Było ciemno i zimno jak to w zimie bywa, a na dodatek zbliżała się burza. Wyszłam. Bardzo się bałam, gdyż musiałam iść przez las. Ucieszyłam się gdy mama koleżanki otworzyła mi drzwi. Oddała mi zeszyt. Gdy wracałam burza się nasiliła: pioruny trzaskały. Jeden z nich uderzył w drzewo które było niedaleko mnie. Zadzwoniłam do straży pożarnej i w tej chwili z ognia wyszła biała postać z palącymi się włosami. Ze strachu wypuściłam z rąk telefon. Postać podeszła do mnie i powiedziała że mam nikomu nie powiedzieć o tym zdarzeniu bo objawi się mi jeszcze raz wraz z przyjaciółmi. Poszła w kierunku domu mojej koleżanki. Podniosłam telefon i zrobiłam zdjęcie. Wróciłam do domu i postanowiłam zwierzyć się siostrze. Pokazałam jej zdjęcie ale nic na nim nie było. Gdy skończyłam mówić. książka siostry spadła na ziemię, drzwi się zamknęły, zasłony od okien zasunęły i wtedy objawiły nam się trzy duchy i powiedziały to co mi w lesie, abyśmy nic nikomu nie mówili bo przyjdą w jeszcze większej grupie. Nikomu nie powiedziałyśmy i do tej pory nie spotkałam ani jednego ducha.