Odpowiedź :
Wielki europejski konflikt, w którym przeciwko sobie stanęły państwa zaborcze, był jedyną realną szansą Rzeczypospolitej na odzyskanie utraconej niepodległości. Groźba totalnej wojny, która zawisła nad Europą u progu nowego stulecia dla wielu Polaków była odpowiedzią na modlitwy o odrodzenie. Powstanie Trójprzymierza i Ententy rozbiło trwały dotąd sojusz zaborców, a zmienne koleje wojny spowodowały, że o ile w 1914 r. żadne z tych państw nie brało pod uwagę możliwości powstania niepodległej Rzeczypospolitej, to w 1917 r. sprawa polska była już kartą przetargową na arenie międzynarodowej.
Mimo że zaborcy początkowo nie rozważali możliwości faktycznych zmian swych granic państwowych (wyjątkiem była Galicja Wschodnia, do której pretensje rościła sobie Rosja), to mieszkańców ziem polskich, których postrzegano jako potencjalne mięso armatnie, częstowano licznymi deklaracjami bez pokrycia, zachęcając jednocześnie do wstępowania do armii. Najdalej w swych obietnicach poszła Rosja, gdzie w sierpniu 1914 r. głównodowodzący armią rosyjską, książę Mikołaj Mikołajewicz snuł, zresztą wbrew opinii rosyjskich elit, obietnice utworzenia zjednoczonej Polski: "Wybiła godzina, w której przekazane Wam marzenie ojców i dziadów Waszych ziścić się może" - pisał. Oczywiście marzenie to miało się ziścić w ramach imperium Romanowów. Za odezwami nie szły zresztą żadne konkrety. Wyjątkiem była autonomiczna Galicja, gdzie istniały paramilitarne organizacje strzeleckie, które władze austriackie postanowiły przekształcić w sojusznicze oddziały wojskowe, chociaż nie oznaczało to bynajmniej wsparcia idei niepodległościowych. Z inicjatywy Józefa Piłsudskiego utworzono ochotniczą Kompanię Kadrową, która mimo iż nie spełniła pokładanych w niej nadziei, stała się symbolem polskich zabiegów o niepodległość podczas I wojny światowej. 6 VIII 1914 r. oddział ten pod dowództwem por. Tadeusza Kasprzyckiego wymaszerował z Krakowa w kierunku granicy z Królestwem, gdzie zgodnie z nadziejami Piłsudskiego chciano zainicjować narodowe powstanie. Efekt odezwy wydanej w Kielcach był jednak mierny. Marsz kadrówki pozostał tylko i wyłącznie wydarzeniem o znaczeniu symbolicznym. Po tej porażce tylko dzięki galicyjskim posłom polskie oddziały nie zostały rozwiązane lub wcielone do armii austriackiej. Udało się nawet uzyskać zgodę na rozbudowę oddziałów polskich. Rozkaz Naczelnego Dowództwa Armii nakazał sformowanie Legionów: Zachodniego i Wschodniego. Na ich dowódców zostali wyznaczeni gen. Rajmund Baczyński i gen. Adam Pietraszkiewicz. W skład Legionu Zachodniego wszedł 1 pułk piechoty pod wodzą Piłsudskiego. Legionu Wschodniego w skutek obstrukcji lwowskich działaczy narodowych nie udało się sformować. W wyniku postępów ofensywy rosyjskiej trzeba było opuścić Lwów. Z początkowo zebranych ok. 6 tys. ochotników, w Mszanie Dolnej kpt. Józef Haller zaprzysiągł zaledwie ok. 800 żołnierzy. Weszli oni jako 3 pułk piechoty (2 pułk formowany był w tym czasie w Krakowie) w skład Legionu Zachodniego. Odwołano dowódców obu Legionów, dowódcą jednego faktycznie istniejącego Legionu Zachodniego, mianowano gen. Karola Trzasko-Durskiego. Co ciekawe, w tradycji zachowała się nazwa w liczbie mnogiej "Legiony".
Równocześnie powstał Naczelny Komitet Narodowy. NKN powołany 16 VIII 1914 r. w Krakowie grupował przedstawicieli głównych nurtów politycznych (m.in. Komisji Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych, Centralnego Komitetu Narodowego), na jego czele stanął niezwykle zasłużony przy mediacjach z Austriakami w sprawie tworzenia Legionów, prezes Koła Polskiego w Wiedniu, prezydent Krakowa Juliusz Leo. Komitet, jako najwyższa instytucja wojskowo-polityczna dla Polaków w Galicji, miał być polityczną nadbudową nad tworzącymi się jednostkami wojskowymi. Po przyjeździe do Krakowa akces do Komitetu zgłosił Piłsudski.
1 pułk piechoty pod wodzą Piłsudskiego walczył m.in. w rejonie Nowego Korczyna, pod Krzywopłotami potem na Podhalu pod Marcinkowicami, Pisarzową. W czasie postoju w rejonie Nowego Sącza, 19 grudnia, przemianowano pułk w I Brygadę. Jej szlak bojowy prowadził przez Łowczówek, Konary, Tarłów, Jastków. Napływ ochotników pozwalał na dalszą rozbudowę Legionów. Oddziały tworzącej się II Brygady: 2 i zaczątek 3 pułku piechoty zostały pospiesznie wysłane na front karpacki, gdzie stoczyły wiele ciężkich walk, m.in. pod Marmaros-Sziget, Rafajłową, Rokitną. W marcu i kwietniu 1915 r. w rejonie Kołomyji przeprowadzono reorganizację przerzucanych ciągle na różne odcinki frontu oddziałów II Brygady. W maju 1915 r. rozpoczęto formowanie w rejonie Piotrkowa Trybunalskiego oddziałów III Brygady. Jesienią w Legionach walczyło ok. 15 tys. żołnierzy, dalsze 10 tys. znajdowało się w jednostkach zapasowych. We wrześniu 1915 r. wszystkie brygady zostały zgrupowane na Wołyniu. Utrzymywały front między rzekami Stochod i Styr. W czasie rozpoczętej w lipcu 1916 r. ofensywy gen. Aleksieja Brusiłowa, Legiony wzięły udział w krwawej bitwie pod Kostiuchówną, gdzie mimo rejterady sąsiadujących oddziałów austriackich, silnego ognia artyleryjskiego, ataków piechoty rosyjskiej Polacy nie pozwolili przerwać frontu. W ciągu czterech dni walk Legiony (głównie I Brygada) straciły w zabitych, rannych i zaginionych ok. 2 tys. ludzi.
Legiony grupowały żołnierzy bitnych, oddanych sprawie. Nawiązywały do demokratycznych i obywatelskich tradycji, uwidocznione to było w umundurowaniu (czapka maciejówka), komendzie (używano zwrotu "obywatelu"). Panowały bardzo dobre relacje między oficerami i żołnierzami. Legiony były także znakomitym przykładem pluralizmu sądów Polaków na temat najlepszego rozwiązania sprawy polskiej. O ile Piłsudski był zwolennikiem walki o niepodległość u boku państwa centralnych, to jego współpracownik i kierownik Departamentu Woskowego NKN – Władysław Sikorski – z całego serca wierzył w trialistyczną monarchię habsburską. Legiony przyciągnęły bardzo wielu ochotników, dzięki czemu, mimo sporych strat w walkach, oddziały były wciąż rozbudowywane.
Wśród mieszkańców Królestwa nadzieję na własną reprezentację i oddziały wojskowe wzbudziła już w 1914 r. książęca odezwa. Spotkało ich jednak srogie rozczarowanie. Co prawda, w listopadzie powołano w Warszawie Komitet Narodowy Polski, ale nie miał on szerszych możliwości działania. Legion polski, który powstał w Puławach, istniał tylko dzięki uporowi jego organizatorów i już w styczniu 1915 r. został przekształcony w oddział rosyjski. W zaborze pruskim z kolei polskie środowiska polityczne, z obawy przed niechęcią władz, nie podjęły w obliczu wojny żadnej szerszej inicjatywy.
Ofensywa państw centralnych na całej linii frontu wiosną 1915 r. spowodowała, że spełniło się pragnienie Piłsudskiego i większość ziem polskich znalazła się w rękach Niemców i Austriaków. Wbrew jednak jego oczekiwaniom ani Królewiacy nie przyjęli „gości” z otwartymi rękami, ani tym bardziej "goście" nie chcieli pełnić roli wyzwolicieli udręczonego narodu, czego świadectwem był m.in. podział ziem Kongresówki między zwycięzców. Wynikiem tego był pogłębiający się podział wśród polskich polityków na "pasywistów", którzy wierząc w Ententę postanowili przeczekać okupację, oraz "aktywistów", wśród których dominował Piłsudski, chociaż jego poglądy trudno uznać za reprezentatywne dla całej grupy. Był on zwolennikiem całkowicie samodzielnych działań i próbował w najrozmaitszy sposób zmusić rządy Niemiec i Austro-Węgier państw do konkretnych posunięć w polskiej sprawie, gdy bardzo wielu "aktywistów" wciąż wierzyło w dobrą wolę państw centralnych. Komendant zahamował werbunek ochotników do Legionów, jednocześnie rozbudowując tajną Polską Organizację Wojskową, która przygotowywała się do powstania. W związku z niezmiennie bierną postawą państw centralnych, w kwietniu 1916 r. zdecydował się w końcu wydać memoriał w sprawie przywrócenia niepodległej Rzeczypospolitej, a gdy to nie odniosło skutku w lipcu ostentacyjnie podał się do dymisji.
W obawie przed nastrojami panującymi wśród ludności polskiej ziem okupowanych oraz w obliczu rosnących potrzeb frontowych, dotąd powściągliwe rządy w Wiedniu i Berlinie postanowiły zastosować zasadę kija i marchewki. 5 XI 1916 r. uroczyście ogłoszono podpisany przez dwóch cesarzy akt, który zapowiadał utworzenie samodzielnego Królestwa Polskiego jako konstytucyjnej monarchii dziedzicznej. Wbrew intencjom władz deklaracja ta przyniosła nieoczekiwany przełom w sprawie polskiej na arenie międzynarodowej. Akt dwóch cesarzy stał się ważnym dokumentem nie ze względu na mgliste obietnice "wolnego Królestwa" w nieokreślonych bliżej granicach, ale zamieszanie, jakie wywołał wśród państw Ententy, tym samym wprowadzając "sprawę polską" na europejskie salony. Po półwieczu milczenia Polska stała się ponownie przedmiotem dyplomatycznych rozmów w Europie. Oliwy do ognia dolał, nie bez inspiracji ze strony Ignacego Paderewskiego, prezydent Stanów Zjednoczonych Thomas Woodrow Wilson, który będąc zwolennikiem samostanowienia narodów europejskich, 22 I 1917 r. w mowie do Kongresu określił walkę o "zjednoczoną, niepodległą i samodzielną Polskę" jednym z celów wojny. W tej sytuacji w dyplomatycznych kleszczach znalazła się Rosja, od której deklaracji w sprawie polskiej żądali koalicjanci: Francja i Wielka Brytania. Początkowo zresztą bezskutecznie. Dopiero zmiany ustrojowe, które przyniosła rewolucja rosyjska w marcu 1917 r., stworzyły grunt dla uznania prawa Polaków do posiadania własnego państwa. Uchwałę w tej sprawie Piotrogrodzka Rada Delegatów Robotniczych i Żołnierskich przyjęła 27 III 1917 r. Z dokumentów wynikało jednak, iż Polska ma być złączona z Rosją "sojuszem wojskowym". W efekcie starań polskich oficerów armii rosyjskiej skupionych w Naczpolu, czyli Naczelnym Komitecie Wojskowym na czele z Władysławem Raczkiewiczem, latem 1917 r. Rząd Tymczasowy wyraził zgodę na utworzenie polskich korpusów na terenie Rosji. Po rewolucji październikowej oddziały te znalazły się w bardzo trudnej sytuacji. Ostatecznie I Korpus zlikwidowano latem 1918 r. II Korpus, którym dowodził po przebiciu się wraz z częścią II Brygady na stronę rosyjską w proteście przeciwko traktatowi brzeskiemu Józef Haller, po walce uległ oddziałom niemieckim 11 maja w bitwie pod Kaniowem. III Korpus nie odegrał żadnej znaczącej roli militarnej. Spod Kaniowa udało się zbiec gen. Hallerowi, który następnie przez Moskwę i Archangielsk przedostał się do Francji, gdzie 3 października stanął na czele utworzonych oddziałów, tzw. Błękitnej Armii. To uznawane przez wszystkie państwa koalicji wojsko polskie powstało dzięki zabiegom Romana Dmowskiego, wspieranego przez Ignacego Paderewskiego. Dmowski stał na czele Komitetu Narodowego Polskiego - polskiej reprezentacji politycznej wobec Zachodu, która powstała 15 VIII 1917 r. w Lozannie, a następnie została przeniesiona do Paryża.
Mimo że zaborcy początkowo nie rozważali możliwości faktycznych zmian swych granic państwowych (wyjątkiem była Galicja Wschodnia, do której pretensje rościła sobie Rosja), to mieszkańców ziem polskich, których postrzegano jako potencjalne mięso armatnie, częstowano licznymi deklaracjami bez pokrycia, zachęcając jednocześnie do wstępowania do armii. Najdalej w swych obietnicach poszła Rosja, gdzie w sierpniu 1914 r. głównodowodzący armią rosyjską, książę Mikołaj Mikołajewicz snuł, zresztą wbrew opinii rosyjskich elit, obietnice utworzenia zjednoczonej Polski: "Wybiła godzina, w której przekazane Wam marzenie ojców i dziadów Waszych ziścić się może" - pisał. Oczywiście marzenie to miało się ziścić w ramach imperium Romanowów. Za odezwami nie szły zresztą żadne konkrety. Wyjątkiem była autonomiczna Galicja, gdzie istniały paramilitarne organizacje strzeleckie, które władze austriackie postanowiły przekształcić w sojusznicze oddziały wojskowe, chociaż nie oznaczało to bynajmniej wsparcia idei niepodległościowych. Z inicjatywy Józefa Piłsudskiego utworzono ochotniczą Kompanię Kadrową, która mimo iż nie spełniła pokładanych w niej nadziei, stała się symbolem polskich zabiegów o niepodległość podczas I wojny światowej. 6 VIII 1914 r. oddział ten pod dowództwem por. Tadeusza Kasprzyckiego wymaszerował z Krakowa w kierunku granicy z Królestwem, gdzie zgodnie z nadziejami Piłsudskiego chciano zainicjować narodowe powstanie. Efekt odezwy wydanej w Kielcach był jednak mierny. Marsz kadrówki pozostał tylko i wyłącznie wydarzeniem o znaczeniu symbolicznym. Po tej porażce tylko dzięki galicyjskim posłom polskie oddziały nie zostały rozwiązane lub wcielone do armii austriackiej. Udało się nawet uzyskać zgodę na rozbudowę oddziałów polskich. Rozkaz Naczelnego Dowództwa Armii nakazał sformowanie Legionów: Zachodniego i Wschodniego. Na ich dowódców zostali wyznaczeni gen. Rajmund Baczyński i gen. Adam Pietraszkiewicz. W skład Legionu Zachodniego wszedł 1 pułk piechoty pod wodzą Piłsudskiego. Legionu Wschodniego w skutek obstrukcji lwowskich działaczy narodowych nie udało się sformować. W wyniku postępów ofensywy rosyjskiej trzeba było opuścić Lwów. Z początkowo zebranych ok. 6 tys. ochotników, w Mszanie Dolnej kpt. Józef Haller zaprzysiągł zaledwie ok. 800 żołnierzy. Weszli oni jako 3 pułk piechoty (2 pułk formowany był w tym czasie w Krakowie) w skład Legionu Zachodniego. Odwołano dowódców obu Legionów, dowódcą jednego faktycznie istniejącego Legionu Zachodniego, mianowano gen. Karola Trzasko-Durskiego. Co ciekawe, w tradycji zachowała się nazwa w liczbie mnogiej "Legiony".
Równocześnie powstał Naczelny Komitet Narodowy. NKN powołany 16 VIII 1914 r. w Krakowie grupował przedstawicieli głównych nurtów politycznych (m.in. Komisji Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych, Centralnego Komitetu Narodowego), na jego czele stanął niezwykle zasłużony przy mediacjach z Austriakami w sprawie tworzenia Legionów, prezes Koła Polskiego w Wiedniu, prezydent Krakowa Juliusz Leo. Komitet, jako najwyższa instytucja wojskowo-polityczna dla Polaków w Galicji, miał być polityczną nadbudową nad tworzącymi się jednostkami wojskowymi. Po przyjeździe do Krakowa akces do Komitetu zgłosił Piłsudski.
1 pułk piechoty pod wodzą Piłsudskiego walczył m.in. w rejonie Nowego Korczyna, pod Krzywopłotami potem na Podhalu pod Marcinkowicami, Pisarzową. W czasie postoju w rejonie Nowego Sącza, 19 grudnia, przemianowano pułk w I Brygadę. Jej szlak bojowy prowadził przez Łowczówek, Konary, Tarłów, Jastków. Napływ ochotników pozwalał na dalszą rozbudowę Legionów. Oddziały tworzącej się II Brygady: 2 i zaczątek 3 pułku piechoty zostały pospiesznie wysłane na front karpacki, gdzie stoczyły wiele ciężkich walk, m.in. pod Marmaros-Sziget, Rafajłową, Rokitną. W marcu i kwietniu 1915 r. w rejonie Kołomyji przeprowadzono reorganizację przerzucanych ciągle na różne odcinki frontu oddziałów II Brygady. W maju 1915 r. rozpoczęto formowanie w rejonie Piotrkowa Trybunalskiego oddziałów III Brygady. Jesienią w Legionach walczyło ok. 15 tys. żołnierzy, dalsze 10 tys. znajdowało się w jednostkach zapasowych. We wrześniu 1915 r. wszystkie brygady zostały zgrupowane na Wołyniu. Utrzymywały front między rzekami Stochod i Styr. W czasie rozpoczętej w lipcu 1916 r. ofensywy gen. Aleksieja Brusiłowa, Legiony wzięły udział w krwawej bitwie pod Kostiuchówną, gdzie mimo rejterady sąsiadujących oddziałów austriackich, silnego ognia artyleryjskiego, ataków piechoty rosyjskiej Polacy nie pozwolili przerwać frontu. W ciągu czterech dni walk Legiony (głównie I Brygada) straciły w zabitych, rannych i zaginionych ok. 2 tys. ludzi.
Legiony grupowały żołnierzy bitnych, oddanych sprawie. Nawiązywały do demokratycznych i obywatelskich tradycji, uwidocznione to było w umundurowaniu (czapka maciejówka), komendzie (używano zwrotu "obywatelu"). Panowały bardzo dobre relacje między oficerami i żołnierzami. Legiony były także znakomitym przykładem pluralizmu sądów Polaków na temat najlepszego rozwiązania sprawy polskiej. O ile Piłsudski był zwolennikiem walki o niepodległość u boku państwa centralnych, to jego współpracownik i kierownik Departamentu Woskowego NKN – Władysław Sikorski – z całego serca wierzył w trialistyczną monarchię habsburską. Legiony przyciągnęły bardzo wielu ochotników, dzięki czemu, mimo sporych strat w walkach, oddziały były wciąż rozbudowywane.
Wśród mieszkańców Królestwa nadzieję na własną reprezentację i oddziały wojskowe wzbudziła już w 1914 r. książęca odezwa. Spotkało ich jednak srogie rozczarowanie. Co prawda, w listopadzie powołano w Warszawie Komitet Narodowy Polski, ale nie miał on szerszych możliwości działania. Legion polski, który powstał w Puławach, istniał tylko dzięki uporowi jego organizatorów i już w styczniu 1915 r. został przekształcony w oddział rosyjski. W zaborze pruskim z kolei polskie środowiska polityczne, z obawy przed niechęcią władz, nie podjęły w obliczu wojny żadnej szerszej inicjatywy.
Ofensywa państw centralnych na całej linii frontu wiosną 1915 r. spowodowała, że spełniło się pragnienie Piłsudskiego i większość ziem polskich znalazła się w rękach Niemców i Austriaków. Wbrew jednak jego oczekiwaniom ani Królewiacy nie przyjęli „gości” z otwartymi rękami, ani tym bardziej "goście" nie chcieli pełnić roli wyzwolicieli udręczonego narodu, czego świadectwem był m.in. podział ziem Kongresówki między zwycięzców. Wynikiem tego był pogłębiający się podział wśród polskich polityków na "pasywistów", którzy wierząc w Ententę postanowili przeczekać okupację, oraz "aktywistów", wśród których dominował Piłsudski, chociaż jego poglądy trudno uznać za reprezentatywne dla całej grupy. Był on zwolennikiem całkowicie samodzielnych działań i próbował w najrozmaitszy sposób zmusić rządy Niemiec i Austro-Węgier państw do konkretnych posunięć w polskiej sprawie, gdy bardzo wielu "aktywistów" wciąż wierzyło w dobrą wolę państw centralnych. Komendant zahamował werbunek ochotników do Legionów, jednocześnie rozbudowując tajną Polską Organizację Wojskową, która przygotowywała się do powstania. W związku z niezmiennie bierną postawą państw centralnych, w kwietniu 1916 r. zdecydował się w końcu wydać memoriał w sprawie przywrócenia niepodległej Rzeczypospolitej, a gdy to nie odniosło skutku w lipcu ostentacyjnie podał się do dymisji.
W obawie przed nastrojami panującymi wśród ludności polskiej ziem okupowanych oraz w obliczu rosnących potrzeb frontowych, dotąd powściągliwe rządy w Wiedniu i Berlinie postanowiły zastosować zasadę kija i marchewki. 5 XI 1916 r. uroczyście ogłoszono podpisany przez dwóch cesarzy akt, który zapowiadał utworzenie samodzielnego Królestwa Polskiego jako konstytucyjnej monarchii dziedzicznej. Wbrew intencjom władz deklaracja ta przyniosła nieoczekiwany przełom w sprawie polskiej na arenie międzynarodowej. Akt dwóch cesarzy stał się ważnym dokumentem nie ze względu na mgliste obietnice "wolnego Królestwa" w nieokreślonych bliżej granicach, ale zamieszanie, jakie wywołał wśród państw Ententy, tym samym wprowadzając "sprawę polską" na europejskie salony. Po półwieczu milczenia Polska stała się ponownie przedmiotem dyplomatycznych rozmów w Europie. Oliwy do ognia dolał, nie bez inspiracji ze strony Ignacego Paderewskiego, prezydent Stanów Zjednoczonych Thomas Woodrow Wilson, który będąc zwolennikiem samostanowienia narodów europejskich, 22 I 1917 r. w mowie do Kongresu określił walkę o "zjednoczoną, niepodległą i samodzielną Polskę" jednym z celów wojny. W tej sytuacji w dyplomatycznych kleszczach znalazła się Rosja, od której deklaracji w sprawie polskiej żądali koalicjanci: Francja i Wielka Brytania. Początkowo zresztą bezskutecznie. Dopiero zmiany ustrojowe, które przyniosła rewolucja rosyjska w marcu 1917 r., stworzyły grunt dla uznania prawa Polaków do posiadania własnego państwa. Uchwałę w tej sprawie Piotrogrodzka Rada Delegatów Robotniczych i Żołnierskich przyjęła 27 III 1917 r. Z dokumentów wynikało jednak, iż Polska ma być złączona z Rosją "sojuszem wojskowym". W efekcie starań polskich oficerów armii rosyjskiej skupionych w Naczpolu, czyli Naczelnym Komitecie Wojskowym na czele z Władysławem Raczkiewiczem, latem 1917 r. Rząd Tymczasowy wyraził zgodę na utworzenie polskich korpusów na terenie Rosji. Po rewolucji październikowej oddziały te znalazły się w bardzo trudnej sytuacji. Ostatecznie I Korpus zlikwidowano latem 1918 r. II Korpus, którym dowodził po przebiciu się wraz z częścią II Brygady na stronę rosyjską w proteście przeciwko traktatowi brzeskiemu Józef Haller, po walce uległ oddziałom niemieckim 11 maja w bitwie pod Kaniowem. III Korpus nie odegrał żadnej znaczącej roli militarnej. Spod Kaniowa udało się zbiec gen. Hallerowi, który następnie przez Moskwę i Archangielsk przedostał się do Francji, gdzie 3 października stanął na czele utworzonych oddziałów, tzw. Błękitnej Armii. To uznawane przez wszystkie państwa koalicji wojsko polskie powstało dzięki zabiegom Romana Dmowskiego, wspieranego przez Ignacego Paderewskiego. Dmowski stał na czele Komitetu Narodowego Polskiego - polskiej reprezentacji politycznej wobec Zachodu, która powstała 15 VIII 1917 r. w Lozannie, a następnie została przeniesiona do Paryża.