Odpowiedź :
Dzień, jak co dzień, wakacje, upał, lenistwo... Nagle wszystko ucichło, ptaki przestały śpiewać, powietrze stało się ciężkie, lepkie, wszystkie zwierzęta zaczynają uciekać i szukać schronienia. Z zachodu nadchodzą ciężkie, ołowiane chmury, grube, brzemienne. Nagle na pylistą drogę spadają pierwsze, grube krople ciepłego deszczu, jest ich coraz więcej, padają jedna koło drugiej a niebo przecina pierwsza błyskawica i słychać huk grzmotu. Robi się ciemno, deszcz jest coraz bardziej gęsty, zimny, nieprzyjemny. Co kilka sekund niebo przecina oślepiająca błyskawica, słychać grzmoty. Jeden z piorunów uderza w pobliskie drzewo, rozpoławia je, niszczy. Z nieba zaczyna sypać się grad, uderzać rytmicznie w parapety okienne, dachy, niszczy wiotkie rośliny, łamie, miażdży. Po chwili kończy się, burza traci na sile, kropli jest coraz mniej, rzadsze są i mniejsze. Burza przechodzi, przesuwa się dalej. Zza chmur wychyla się słońce a na niebie pojawia się tęcza - dająca nadzieję na to, że przyroda szybko powstanie z wody i zniszczeń gradu. Ptaki powoli ożywiają się, ludzie wychodzą z domów i oglądają, czy i jakie straty przyniosła letnia burza. Na szczęście poza złamanym drzewem nic się nie stało. Najbardziej żałuje go para staruszków - gdy byli młodymi ludźmi, wyryli na nich swoje inicjały, które powoli zarastały korą, pozostała niewielka blizna, ale to było ich miejsce. Po chwili uśmiechają się - ich miłość przetrwała nawałnice. Nie odeszła tak szybko, jak burza