Odpowiedź :
24.10.2007r. (wtorek)
wstałam o 10:00. i na mysl przyszła mi pewan rzecz. chciala bym w zyciu komus pomoc. hmm. ale jak to zrobic? mam zaledwie 14 lat... hmm. w domu opieki mnie nie przyjma.. trzeb amiec 18.. pomyslalam....a moze bede wolontaruiszka??
O tak!
Wszkoczyłam w swoj niebieskli swetr ubrałam trampki i ruszyłam..
Obeszłam 5 fundacji ale w zadnej nie potrzwebuja wolontariuszek.. zsotala mi jeszcze jedna.
Ruszyłam w strone ulicy Domkowej.
Weszłam do fundacji ,, Pomocnym byc" przy kolorowyk biórku siedziała usmiechnieta kobieta.. skad ja ja znam pomylalam??.. juz wiem!... jak babcia byla chora to ona z wolontariuszkami przychodziły jej pomogac.. Pani Basia po usłyszeniu moejj propozycji usmiechnela sie i ucieszyła.. i tak zaczelam pomagac innym. uwazam ze to byla njalepsza decyzja moim zyciu
wstałam o 10:00. i na mysl przyszła mi pewan rzecz. chciala bym w zyciu komus pomoc. hmm. ale jak to zrobic? mam zaledwie 14 lat... hmm. w domu opieki mnie nie przyjma.. trzeb amiec 18.. pomyslalam....a moze bede wolontaruiszka??
O tak!
Wszkoczyłam w swoj niebieskli swetr ubrałam trampki i ruszyłam..
Obeszłam 5 fundacji ale w zadnej nie potrzwebuja wolontariuszek.. zsotala mi jeszcze jedna.
Ruszyłam w strone ulicy Domkowej.
Weszłam do fundacji ,, Pomocnym byc" przy kolorowyk biórku siedziała usmiechnieta kobieta.. skad ja ja znam pomylalam??.. juz wiem!... jak babcia byla chora to ona z wolontariuszkami przychodziły jej pomogac.. Pani Basia po usłyszeniu moejj propozycji usmiechnela sie i ucieszyła.. i tak zaczelam pomagac innym. uwazam ze to byla njalepsza decyzja moim zyciu
Drogi Pamiętniku!
Parę dni temu miałem poważny dylemat. Nie wiedziałem co zrobić. A mianowicie chodzi o pewną dziewczyne z mojej klasy. Ona jest cudowna! A co gorsza - jestem w niej zakochany po uszy. Jeszcze niedawno kręciliśmy ze sobą, bardzo dobrze się rozumieliśmy. Lecz dowiedziałem się, że to jest taki typ "podrywacza" i że nie traktuje żadnego związku poważnie. Nie chciałem wierzyć tym plotkom, i oszukiwałem samego siebie, że niczego takiego nigdy nie usłyszałam. Było to trudne, ale po paru tygodniach wierzyłem w to święcie. Tylko niestety, wszystkie moje dotychczasowe "osiągnięcia" zburzył mój kolega. Opowiedział mi wszystko na własnym przykładzie. Przeraziłem się. "Jak to możliwe, żeby ona nie traktowała mnie poważnie?! Przecież rozumiemy się doskonale, wszystko zmierza ku najlepszemu..." - myślałem. Problem w tym, że Danielowi, który opowiadał mi jak to było z nim, przydarzyło się dokłądnie to samo! Rozumieli się idealnie, myślał, że już ze sobą będą, ale nieoczekiwanie dostał smsa, że muszą się spotkać i poważnie porozmawiać. Spodziewał się najlepszego, ale dziewczyna zawiodła go. Powiedziała, że bardzo żałuje, ale nie mogą być razem. Nawet nie podała powodu ich "zerwania". Parę dni później załamany Daniel dowiedziała się, że dziewczyna kręci już z innym, a jego uważała za przygodę. Jego sytuacja dokładnie opisywała moją. Bałem się. Postanowiłem poważnie porozmawiać z moją dziewczyną. W rozmowie tej wynikło wreszcie, że mnie też nie traktuje poważnie. Zapytałm, czy uważa mnie za jakiś przedmiot, jakąs zabawkę? Zapewniła mnie, że to nie tak wgląda, że po prostu jest we mnie zauroczona. Bardzo zdenerwowany wróciłem do domu. Na szczęście nie było rodziców. Otrząsnąłem się dopiero po paru godzinach. Zadzwoniłem do tej dziewczyny i umówiłem się z nim. Przygotowałem się wręcz idealnie, aby nie wybuchnąć. Powiedziałem mu, że chyba nie będziemy dłużej razem, bo nie szukam przygód. Razem postanowiliśmy zostać tylko - albo aż - przyjaciółmi. Układało się dobrze - do dwóch dni. Potem znowu zaczęły się kłopoty. Nie uważałam mojej decyzji za jakieś nie wiadomo jakie poświęcenie z mojej strony. Po prostu wolałem to zakończyć szybciej. Niestety, teraz dopiero miałem się nad czym głowić. A mianowicie, mój najlepszy przyjaciel powiedział mi pewnego dnia, że owa dziewczyna chciała z nim kręcić. On powiedziała, że się zastanowi. I teraz pytała się mnie o zdanie. Chciał wiedzieć, czy nie będzie to dla mnie żadnym bólem. Z widoczną złością w oczach zapytałem się go, jak mógł mi to zrobić. JAk mógł się w ogóle nad tym zastanawiać. Nie odpowiedział, a ja wybiegłem z kawiarni. Jednak dręczyły mnie wyrzuty sumienia, że blokuję mu drogę do szczęścia. Lecz wieczorem uznałem, że przyjaźń do czegoś w końcu zobowiązuje. Ale rano - znowu powtórka, sumienie nie dawało mi spokoju. 2 dni poświęcałem myśleniu nad moim problemem. I teraz podjąłem decyzje. Zadzwoniłem do mojego przyjaciela i powiedziałem mu, że nie mam zamiaru blokować tego szczęścia. I że się na niego nie obrażę, wszystko zostanie jak dawniej. Przyjął to z wielką ulgą. Przed chwilką odłożyłem telefon, po wyczerpującej rozmowie z moim przyjacielem. Idę spać, dobranoc pamiętniku ;**
Parę dni temu miałem poważny dylemat. Nie wiedziałem co zrobić. A mianowicie chodzi o pewną dziewczyne z mojej klasy. Ona jest cudowna! A co gorsza - jestem w niej zakochany po uszy. Jeszcze niedawno kręciliśmy ze sobą, bardzo dobrze się rozumieliśmy. Lecz dowiedziałem się, że to jest taki typ "podrywacza" i że nie traktuje żadnego związku poważnie. Nie chciałem wierzyć tym plotkom, i oszukiwałem samego siebie, że niczego takiego nigdy nie usłyszałam. Było to trudne, ale po paru tygodniach wierzyłem w to święcie. Tylko niestety, wszystkie moje dotychczasowe "osiągnięcia" zburzył mój kolega. Opowiedział mi wszystko na własnym przykładzie. Przeraziłem się. "Jak to możliwe, żeby ona nie traktowała mnie poważnie?! Przecież rozumiemy się doskonale, wszystko zmierza ku najlepszemu..." - myślałem. Problem w tym, że Danielowi, który opowiadał mi jak to było z nim, przydarzyło się dokłądnie to samo! Rozumieli się idealnie, myślał, że już ze sobą będą, ale nieoczekiwanie dostał smsa, że muszą się spotkać i poważnie porozmawiać. Spodziewał się najlepszego, ale dziewczyna zawiodła go. Powiedziała, że bardzo żałuje, ale nie mogą być razem. Nawet nie podała powodu ich "zerwania". Parę dni później załamany Daniel dowiedziała się, że dziewczyna kręci już z innym, a jego uważała za przygodę. Jego sytuacja dokładnie opisywała moją. Bałem się. Postanowiłem poważnie porozmawiać z moją dziewczyną. W rozmowie tej wynikło wreszcie, że mnie też nie traktuje poważnie. Zapytałm, czy uważa mnie za jakiś przedmiot, jakąs zabawkę? Zapewniła mnie, że to nie tak wgląda, że po prostu jest we mnie zauroczona. Bardzo zdenerwowany wróciłem do domu. Na szczęście nie było rodziców. Otrząsnąłem się dopiero po paru godzinach. Zadzwoniłem do tej dziewczyny i umówiłem się z nim. Przygotowałem się wręcz idealnie, aby nie wybuchnąć. Powiedziałem mu, że chyba nie będziemy dłużej razem, bo nie szukam przygód. Razem postanowiliśmy zostać tylko - albo aż - przyjaciółmi. Układało się dobrze - do dwóch dni. Potem znowu zaczęły się kłopoty. Nie uważałam mojej decyzji za jakieś nie wiadomo jakie poświęcenie z mojej strony. Po prostu wolałem to zakończyć szybciej. Niestety, teraz dopiero miałem się nad czym głowić. A mianowicie, mój najlepszy przyjaciel powiedział mi pewnego dnia, że owa dziewczyna chciała z nim kręcić. On powiedziała, że się zastanowi. I teraz pytała się mnie o zdanie. Chciał wiedzieć, czy nie będzie to dla mnie żadnym bólem. Z widoczną złością w oczach zapytałem się go, jak mógł mi to zrobić. JAk mógł się w ogóle nad tym zastanawiać. Nie odpowiedział, a ja wybiegłem z kawiarni. Jednak dręczyły mnie wyrzuty sumienia, że blokuję mu drogę do szczęścia. Lecz wieczorem uznałem, że przyjaźń do czegoś w końcu zobowiązuje. Ale rano - znowu powtórka, sumienie nie dawało mi spokoju. 2 dni poświęcałem myśleniu nad moim problemem. I teraz podjąłem decyzje. Zadzwoniłem do mojego przyjaciela i powiedziałem mu, że nie mam zamiaru blokować tego szczęścia. I że się na niego nie obrażę, wszystko zostanie jak dawniej. Przyjął to z wielką ulgą. Przed chwilką odłożyłem telefon, po wyczerpującej rozmowie z moim przyjacielem. Idę spać, dobranoc pamiętniku ;**