DAM NAJ, DUŻO PKT Wypisz wszystkie znaki i gesty, które upewniają Wertera co do jego zamiaru i przygotowują do samobójstwa, oraz określ, co
dla niego oznaczają.
Tekst:
„Postanowiłem, Loto, umrzeć i piszę ci to bez romantycznej przesady, spokojny, w ranek dnia, w którym zobaczę cię po raz
ostatni. [...] To nie rozpacz, to pewność, żem doniósł brzemię do końca i że się poświęcam dla ciebie. [...] Jedno z nas trojga
musi odejść i tym chcę być ja!” (s. 95–96)
„I cóż z tego, że Albert jest twym mężem? […] Toż to jest dla tego świata i dla tego świata grzechem jest, że ja cię kocham,
że chciałbym cię porwać z jego ramion w moje. Grzechem? Dobrze! I karzę się za to. Zakosztowałem tego grzechu w jego
całej niebiańskiej rozkoszy, napoiłem swe serce balsamem życia i siłą; od tej chwili jesteś moja! Moja, o, Loto! Idę
pierwszy! Idę do mego Ojca, do twego Ojca. Jemu się chcę poskarżyć i On mnie pocieszy, dopóki ty nie przyjdziesz, dopóki
nie polecę na twe spotkanie i nie pochwycę cię, i nie zostanę przy tobie przed obliczem Nieskończonego w wiecznym uścisku”. (s. 10
Chłopak przyszedł z pistoletami do Wertera, który odebrał je od niego z zachwytem, usłyszawszy, że dała mu je Lota [...]. „I
ty, Loto, podajesz mi narzędzie, ty, z której rąk pragnąłem przyjąć śmierć, i ach, teraz przyjmuję!” (s. 109)
Po wieczerzy kazał chłopcu całkowicie wszystko spakować, podarł wiele papierów, wyszedł i wyrównał jeszcze kilka
długów. Wrócił znowu do domu, znowu wyszedł przed bramę, nie zważając na deszcz, do ogrodu hrabiego; snuł się dalej po
okolicy, wrócił z nadejściem nocy i pisał: „Wilhelmie, widziałem po raz ostatni pole i las, i niebo! Żegnaj i ty! Droga matko,
przebacz! Pociesz ją, Wilhelmie! Niech was Bóg błogosławi! Wszystkie moje sprawy są uporządkowane. Żegnajcie!
Zobaczymy się znów i szczęśliwsi”. (s. 109)
„Prosiłem twego ojca w kartce, by otoczył opieką me zwłoki. Na cmentarzu są dwie lipy, w kącie blisko pola; tam pragnę
spocząć. [...] Ach, chciałbym, byście mnie pochowali przy drodze lub w samotnej dolinie, by kapłan i lewita przechodzili,
żegnając się mimo oznaczonego kamienia, a Samarytanin łzę wylał”. (s. 110-111)
„Jestem gotów. Loto! Nie wzdragam się ująć zimnego, strasznego kielicha, z którego mam wypić odurzenie śmierci! Tyś mi
go podała; nie waham się! Wszystko, wszystko! Tak wypełniły się wszystkie życzenia i nadzieje mego życia! Tak chłodno i
obojętnie pukam w spiżowe drzwi śmierci”. (s. 111)
„W tych szatach, Loto, chcę być pogrzebany. Tyś ich dotknęła, uświęciła je”. [...] Leżał na wprost okna, bezsilny, na
plecach, całkowicie ubrany i obuty, w niebieskim fraku i żółtej kamizelce. (s. 111-112)