Nie umarł Hiob nie rzucił się pod pociąg nie zdechł za drutami nie wywiał go komin rozpacz nie dobiła Dźwignął się ze wszystkiego z nędzy brudu świerzbu samotności
Ileż bardziej prawdziwy byłby Hiob umarłyjeszcze po śmierci Bogu bólu pięściami grożący Lecz Hiob ocalał obmył ciało z krwi potu wrzodów i legł we własnym odzyskanym domu Biegli już nowi przyjaciele Nowa żona nową miłością chuchała mu w usta nowe dzieci rosły z miękkimi włosami by Hiob kładł na ich głowach ręce ryczały nowe woły owce osły tłukły nowymi powrozami w stajniach klękały na słomie
Lecz Hiob szczęśliwy nie miał siły być szczęśliwy bał się że wtórym szczęściem zdradza szczęście bał się że wtórym życiem zdradza życie Nie lepiej by ci było Hiobie gnić w utraconym raju z umarłymi niż teraz czekać na ich nocne nawiedziny we snach przychodzą zazdroszczą ci życia Nie lepiej było szczęśliwy Hiobie zostać ochłapem jak jesteś ochłapem wrzody twych dłoni i twarzy obmyte w głąb się przeżarły do serca wątroby
Umrzesz Hiobie Nie lepiej ci było umierać z innymi w jednym bólu i żałobieniż teraz z szczęścia nowego odchodzić Wśród nowych ludzi zbędny jak wyrzut sumienia w ciemności chodzisz ciemnością owinięty ból przecierpiałeś przecierp teraz szczęście